Wczoraj w Krakowie w wieku 90 lat zmarł Ludwik Jerzy Kern, pan od wierszy, „Przekroju” i psa Ferdynanda. To bardzo skrótowe i niepełne opisanie twórczości Kerna.
Zupełnie niedawno, we wrześniowym „Dużym Formacie” czytałam wywiad z poetą autorstwa Anny Żebrowskiej („Ja se piszę wierszyki”). Kern opowiadał o początkach swojej przygody w słynnym krakowskim tygodniku „Przekrój”, na którego salony wprowadził go sam Konstanty Ildefons Gałczyński. Wspominał, że dzięki książce dla dzieci „Ferdynand Wspaniały”, która została przetłumaczona na ponad 20 języków, mógł wybudować sobie dom, mówił w jakich okolicznościach powstały teksty do znanych wszystkim piosenek „Cicha woda” czy „Nie bądź taki szybki Bill”.
Kern był również tłumaczem, przełożył m.in. książki Roalda Dahla, jednego z moich ulubionych pisarzy (na takie miano zasłużył sobie głównie zbiorem opowiadań „Niespodzianki”). Dahl miał niesamowite poczucie humoru, i Kern również je miał. Świadczy o tym cała jego twórczość. Kiedy kupiłam zbiór jego wierszy „Dyskretne podglądanie rodaków” przy każdym utworze byłam gotowa bić mu brawo za umiejętność obserwacji życia z przymrużeniem oka i niebywałą zdolność pozostawienia tegoż oka przymrużonego podczas pisania.
Kiedy myślę lub wypowiadam nazwisko „Kern” przed oczyma staje mi ostatnia strona „Przekroju”, na której jego wiersz czytałam zawsze jako pierwszy. Mam całkiem pokaźną kolekcję starych numerów „Przekroju” z lat 60., 70. i 80. Dla większości to nieużyteczna makulatura – dla mnie skarby. Przetrząsnęłam dziś troszkę te skarby i specjalnie dla Was wygrzebałam dwa wiersze Kerna z rubryki „Rozmaitości”, którą przez lata redagował (w tym niezapomniane pod-rubryczki: „O Wacusiu” i „Prosimy nie powtarzać”).
Wspomniany wyżej wywiad Anny Żebrowskiej z Kernem kończy się tak:
A. Ż.: Lubi pan jakiś swój wiersz szczególnie? Napisał pan coś, za co warto dać Nagrodę Nobla?
L. J. Kern.: Nagrodę skobla najwyżej. Mój ulubiony wierszyk jest krótki: „Chmurko, idź na inne podwórko”.
I poszedł.
O pogrzebie pisarza można przeczytać tutaj.