Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Grudzień 2010

2011

Read Full Post »

Zawsze uczono mnie, że książki należy szanować.

Na pierwszej lekcji bibliotecznej w szkole podstawowej bibliotekarka surowo upomniała nas, żebyśmy nawet nie śmieli pomyśleć, żeby w książce coś napisać, podkreślić, zaznaczyć. Broń Boże!

I tak też sobie żyłam w grzecznym książek poszanowaniu, aż na ostatnim roku studiów w ramach przedmiotu „czytelnictwo” uświadomiono mi, że książka z podkreśleniami, ba! dopiskami na marginesach czy rysunkami to bardzo cenne świadectwo, jakie zostawia po sobie czytelnik. Przekazuje bowiem czytelnikom kolejnym jasną informację: To ważne! Nie przegap! Zrobiło to na mnie wrażenie! Zwróć  uwagę!
Ta ciekawa koncepcja bardzo mnie zainteresowała, całą sprawę jeszcze raz przemyślałam i zadecydowałam, żeby jednak sobie trochę w książkach pofolgować i popodkreślać – oczywiście to, co warte podkreślenia. Robię to (tylko w moich prywatnych książkach i raczej ołówkiem),  żeby sobie po jakimś czasie przypomnieć, co też wcześniej mnie zastanowiło, albo co się spodobało.

Dziś powołuję do życia kolejną kategorię wpisów na blogu: tutaj będę dawała znać o tym, co warte było podkreślenia gdzie indziej 😉

Na pierwszy rzut niech pójdą moje stare podkreślenia z „Upadku” Alberta Camusa. Wybiorę tylko kilka, bo w książce jest ich dość dużo.

Wszystkie cytaty pochodzą z wydania "Obcy, Dżuma, Upadek", Wyd. Literackie, Kraków 1972

 

„Wie pan, że są ludzie, których religia polega na przebaczaniu zniewag; przebaczają, ale nie zapominają ich nigdy. Nie byłem z dość dobrego kruszcu, żeby przebaczać zniewagi, ale w końcu zawsze o nich zapominałem.” s. 372-373.

„Tylko śmierć przekona ludzi o pańskich racjach, pańskiej szczerości, powadze pańskich trosk. Jak długo pan żyje, pański wypadek jest wątpliwy, ma pan prawo jedynie do ich sceptycyzmu.” s. 387.

„Wszyscy jesteśmy wyjątkowymi wypadkami.” s. 391.

„Przede wszystkim niech pan nie wierzy przyjaciołom, kiedy poproszą, żeby był pan z nimi szczery. Spodziewają się tylko, że podtrzyma ich pan w dobrym mniemaniu o sobie, dostarczając dodatkowego upewnienia, które daje im pańska obietnica szczerości.” s. 392-393.

Read Full Post »

„Gazeta Wyborcza” z 27 grudnia 2010 r., str. 8.

http://wyborcza.pl/1,75478,8869720,Gra_w_Karte_nauczyciela.htm

 

Do powyższego wywiadu należy się ważne wyjaśnienie:

Mówiąc o niedocenieniu zawodu bibliotekarza szkolnego, wysyłaniu go na zastępstwa, wypowiadam się w imieniu wszystkich nauczycieli bibliotekarzy, których ten problem dotyczy. Jest to dla nich bardzo ważna kwestia, bo notoryczne zastępstwa uniemożliwiają im wykonywanie obowiązków w bibliotece, która nie spełnia wtedy swoich funkcji.

Natomiast moja biblioteka działa bardzo dobrze, mogę rozwijać ją oraz siebie dzięki temu, że moim przedsięwzięciom sprzyja  Pani Dyrektor.

Życzę wszystkim bibliotekarzom takiej Dyrekcji, jaką mam ja, i takiego dyrektorskiego wsparcia!

A przykład tego, jak o bibliotekę dba nasza Dyrektor znaleźć można tutaj.

Read Full Post »

Dobrych Świąt!

White Christmas - a w tle Schronisko PTTK Skrzyczne. Fot. Izabela Tumas

Świątecznej radości

i czego Dusza zapragnie –

z okazji Świąt Bożego Narodzenia

życzę Wam – Bywalcom tej strony

Read Full Post »

A teraz będzie aktualnie w dwójnasób: zajmę się tematem świątecznym i inwentaryzacyjnym zarazem.

Przy okazji wpisywania książek do sytemu bibliotecznego prowadzę oczywiście również selekcję książek. Czasami, z bólem serca, muszę pożegnać się z tymi, które są już zdezaktualizowane albo tak zniszczone, że choćby czytelnikowi nie wiem jak zależało na pewnym tekście i upierał się bardzo, że koniecznie musi go przeczytać – to gdyby zobaczył taki egzemplarz, to na pewno by książki nie wypożyczył.

Kilka lat temu robiłam już wstępną selekcję księgozbioru przy przenoszeniu biblioteki do nowych pomieszczeń, ale nie byłam w stanie przejrzeć każdej z 14 tysięcy książek, żeby ocenić jej ewentualną przydatność i stopień zużycia. Teraz, mając je w ręce wszystkie po kolei przy wklepywaniu danych do MOLa, mam taką możliwość.

I oto na 3 dni przed Wigilią na biurko trafia do mnie m.in. bardzo stare wydanie „Dziadka do orzechów” – z 1959 roku. Piękna opowieść niemieckiego pisarza (także malarza i kompozytora) Ernesta Teodora Amadeusza Hoffmanna, której akcja dzieje się właśnie w Wigilijny wieczór w rodzinie Radcy. Mała Klara marzy o wielkiej miłości, dlatego znaleziony przez nią pod choinką zwykły dziadek do orzechów ożywa w marzeniu sennym – staje się księciem, Klara zaś księżniczką. Razem wędrują do Krainy Słodyczy. Ta opowieść stała się kanwą baletu – feerii [w dwóch aktach, trzech obrazach, z prologiem (1877)], do którego muzykę napisał Piotr Czajkowski. Sztuka jest grana zazwyczaj właśnie w okresie Bożego Narodzenia.

Ale powróćmy do egzemplarza książki. Szybkie oględziny były wystarczające, żeby wydać wyrok nieodwracalny: książkę trzeba wpisać do systemu i od razu zubytkować (czyli wykreślić z inwentarza), ponieważ  jest już baaaardzo zniszczona. Zawahałam się przed wyrzuceniem „Dziadka”, bo książka miała piękne rysunki autorstwa Jana Marcina Szancera, niezwykle cenionego ilustratora setek książek dla dzieci i młodzieży. Ci, którzy byli młodzieżą kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu wiedzą, kto zacz – Jan Marcin Szancer. Dzisiejszej młodzieży dość powiedzieć, że ten sam tekst bez wizji Szancera – i z jego ilustracjami – to jakby dwie różne książki.

Oczywiście wyrzuciłam zniszczony egzemplarz. Uratowałam jednak dla Was (i dla siebie 😉 ) piękne rysunki Szancera z „Dziadka do orzechów”. Oglądajcie i podziwiajcie!

Może i Wam przyśni się coś równie bajecznego w Wigilijną noc?

 

Rysunki Jana Marcina Szancera z książki E. T. A. Hoffmanna  „Dziadek do orzechów” wydanej przez „Naszą Księgarnię” w 1959 roku:

Read Full Post »

Stało się. Od dwóch dni wypożyczam Wam książki, używając już tylko kodów kreskowych. Korzystam niniejszym z możliwości programu bibliotecznego MOL i każdym „piiiik” przy odczytywaniu kodu pozycji, zapisującej się na koncie czytelnika, wynagradzam sobie dotychczasowe męki hurtowego wpisywania opisów bibliograficznych do programu.

Wprowadziłam już ponad 4,5 tysiąca opisów najbardziej chodliwych książek, a więc nowości, lektury, księgozbiór podręczny. Przede mną jeszcze duuużo innych woluminów, które stoją na regałach niczym wyrzut sumienia.

 

Ostatnie podrygi bibliotecznych kart tradycyjnych

Żegnam się stopniowo, w miarę napływu czytelników, z tradycyjnymi kartami czytelnika i książek. Kartami, które śniły mi się po nocach, kiedy byłam małą dziewczynką, bo były poza moim zasięgiem, a bardzo chciałam je mieć w swojej prywatnej bibliotece (fiołka na punkcie pracy w bibliotece nabyłam już we wczesnym dzieciństwie). Robiłam je więc metodą chałupniczą: wycinałam z bloku technicznego (co było raczej pogrążające finansowo), czerpiąc prawdziwą przyjemność z odmierzania odległości, łączenia punktów w  linie.

 

To karty robione przeze mnie 20 lat temu, kiedy jako mały brzdąc prowadziłam swoją bibliotekę prywatną, a książki pożyczałam znajomym i sąsiadom...

Trochę później odkryłam sklep z drukami akcydensowymi, w którym zaopatrzyłam się w prawdziwe karty książek w liczbie sztuk: 300 i karty czytelnika – sztuk 100. Koleżanki, które wybrały się ze mną wtedy do Katowic, patrzyły na mnie trochę dziwnie, jak z nabożną czcią liczę i gładzę te rubrykowane kawałki brystolu. Moją radość po tamtych zakupach można porównać chyba tylko ze współczesną radością posiadania najnowszego modelu laptopa. Albo raczej samochodu.

Pamiętam też, jak zmyśliłam dane do rachunku za te karty, bo sprzedająca powiedziała, że musi wpisać nazwę instytucji, a nie prywatną osobę. Podyktowałam więc: „Biblioteka prywatna”, mając nadzieję, że nikt nie skontroluje prawdziwości danych…

 

Zachowałam pierwszy rachunek za zakup kart do mojej dziecięcej biblioteki. Jak widać - to pasja intensywna i trwała, na którą już od najmłodszych lat wydawałam dziesiątki tysięcy złotych... 🙂

Przestaję więc używać kart i żegnam się z mitycznym zapisem krzyżowym. Łza kręci mi się w oku, bo z  tajnikami tego zapisu (na karcie czytelnika notuje się numer książki i datę wypożyczenia, na karcie książki – numer czytelnika i datę) zapoznawałam się w 3 klasie szkoły podstawowej na zajęciach aktywu bibliotecznego. Najpierw pod okiem bibliotekarek, później już samodzielnie, zapisywałam wszystkie dane na dziesiątkach kart. Ile to czasu przepłynęło mi przez palce podczas wpisywania tych cyferek w tysiącach kombinacji w bibliotece szkolnej, a później w  miejskiej, gdzie oczywiście też odbywałam „przedwczesne praktyki biblioteczne”! Teraz wystarczy już mgnienie czytnika, które załatwia wszystko – i wpisy, i statystykę.

Nie będzie już spinania się kart czytelniczych ze sobą i nerwowych poszukiwań tej właściwej, kiedy czytelnik stoi nad biurkiem i czeka, nie będzie przeszukiwania całej kartoteki, żeby odkryć, kto przetrzymuje książkę, na którą wszyscy polują. I uczniowie nie będą więcej szperać w kartotece (Mogę? Mogę? Proszęęęę!), żeby policzyć sobie, ile książek już wypożyczyli. Nic już się nie wysmyknie ze spinacza, nie stracę dniówki na zliczanie statystyk w pionie i poziomie – wszystko będzie przebiegało bardzo szybko, bardzo sprawnie i bardzo nowocześnie. I uczniom się podoba, i bibliotekarce 😉

Podoba się aż do chwili, kiedy jakiś cichy wirus nie przypełznie nagle po kabelku i nie żeżre ze smakiem wszystkich danych.  Archiwizacjo, obym pamiętała o tobie każdego dnia!

Read Full Post »

„Czytanie włącza” – takie hasło przyświeca zainaugurowanej wczoraj Republice Książki – projektowi, w ramach którego ludzie z różnych środowisk mają działać wspólnie na rzecz czytelnictwa. Autorami inicjatywy są Biblioteka Narodowa oraz Instytut Książki, a wśród jej patronów znajdują się m.in.: prezydentowa Anna Komorowska, minister Michał Boni, minister Bogdan Zdrojewski i dyrektor Biblioteki Narodowej – Tomasz Makowski.

Biblioteki publiczne w Polsce kupują rocznie 7,5 książki na 100 mieszkańców. Dla przykładu: w Danii – 30, Szwecji – 24, Czechach – 16. Statystyki dotyczące naszego czytelnictwa są równie zatrważające: w 2008 r. tylko 11 % osób zadeklarowało się jako czytelnicy, którzy sięgają po książkę częściej, niż raz w roku (dla Unii ten wskaźnik wynosi 64%…). Myślę, że Republika Książki będzie miała dużo pracy, bo przy tych wszystkich niekorzystnych danych dotyczących czytelnictwa od 2011 roku wchodzi przecież jeszcze 5 % VAT-u na książki. Podwyżki cen mogą pociągnąć za sobą zmniejszone zakupy – zarówno przez klienta indywidualnego, jak  i  biblioteki.

Podczas spotkania w Bibliotece Narodowej minister edukacji Katarzyna Hall powiedziała: „Czytelnictwo to styl życia, odruch, który trzeba sobie wypracować”. Tak jest! Sama najprawdziwsza prawda! Dużą rolę w takim wypracowaniu odgrywają biblioteki szkolne. Tak się składa, że są one dla niektórych uczniów jedynymi bibliotekami, w których dotąd bywali i gdzie mieli kontakt z książką. Tymczasem minister Hall dosyć niezobowiązująco podchodzi do próśb przedstawicieli bibliotekarzy szkolnych , którzy proszą o uściślenie przepisów dotyczących bibliotek szkolnych. Chodzi o wprowadzenie do ustawy o bibliotekach zapisu o zakazie łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi, zaś do ustawy o systemie oświaty – jasnych wytycznych, że szkoły mają obowiązek prowadzić bibliotekę szkolną. Brak tych uściśleń powoduje gdzieniegdzie (Wrocław, Jarocin) likwidacje bibliotek szkolnych.

Dużo mówi się więc o wartości czytania i roli bibliotek, ale nie ma to przełożenia na decyzje, które regulowałyby w jasny sposób status bibliotek szkolnych – miejsc, które niesamowicie wpływają na zapoczątkowanie kontaktu z  książką i promowanie czytelnictwa właśnie…

Read Full Post »

„Bardzo biała wrona” Ewy Nowak to bardzo dobra książka. Tak dobra, że w zeszłym roku otrzymała tytuł Najlepszej Książki Roku 2009, przyznany przez Stowarzyszenie Przyjaciół Książki dla Młodych – Polską Sekcję IBBY (International Board on Books for Young People). Dlatego musiałam ją kupić czytelnikom naszej biblioteki, kiedy tylko nadarzyła się odpowiednia sytuacja finansowa.

Ta opowieść dla młodzieży bardzo wciąga:  otworzyłam ją pewnego wieczoru i nie zamknęłam, dopóki nie przeczytałam. Jedna z uczennic wypożyczyła „Bardzo białą wronę” i zaczęła czytać jeszcze w szkole. Lekturę kontynuowała pod ławką na lekcji geografii i na tym „haniebnym” procederze została nakryta. Nauczycielka książkę odebrała, a że nieopatrznie zajrzała na pierwszą stronę, nie zwróciła już powieści niesubordynowanej uczennicy, tylko wzięła do domu i natychmiast przeczytała. Potem „Bardzo białą wronę” dokończyła uczennica, która nie uważała na geografii, a później od razu powędrowała w ręce innej czytelniczki, która wysłuchała całej tej historii. Tak oto w ciągu 2 tygodni książkę połknęło 4 czytelników, co w warunkach szkolnych jest nie lada wyczynem, bo uczniowie (i nauczyciele) lubią sobie książeczki czasami przetrzymać.

Nowak pisze o toksycznym związku nastolatków: destrukcyjnej zazdrości, męczącym uzależnieniu od drugiego człowieka, w które łatwo popaść, kiedy dwoje młodych znajduje się na początku swojej drogi uczuciowej. Na tej drodze, krok za krokiem, powoli, uczą się odczytywać stojące przy niej znaki, korzystać z umieszczonych kierunkowskazów i nie wypadać na ostrych zakrętach.

Bohaterka książki, Natalia, straciła trochę przyczepność na takim właśnie zakręcie, ale lepiej uczyć się na błędach bohaterów tej opowieści, niż powielać ich błędy w swoim życiu.

Read Full Post »