Przerywam na moment ciszę wakacyjną na blogu, bo oto w ogólnopolskim wydaniu „Gazety Wyborczej” z 2 sierpnia ukazał się artykuł Magdaleny Warchala ”Mamy chcą odzyskać stare szkolne książki” (tekst opublikowano też na pierwszej stronie katowickiego wydania „Gazety” pod tytułem „Podręczniki kosztują krocie! Wypożyczalnia pomoże?”)
To o pomyśle rodziców z Katowic, żeby w bibliotekach szkolnych powrócił zwyczaj wypożyczania uczniom podręczników, jak to kiedyś powszechnie uskuteczniano. W tekście zaznaczono też, że mogłoby to zachęcić uczniów do odwiedzania bibliotek szkolnych… Oczywiście nie mogłam się oprzeć, żeby nie zareagować na tę publikację – zwłaszcza, że znam problem z autopsji.
Oto artykuł (kliknij, aby powiększyć tekst) :
A to moja odpowiedź:
Nie wspomniałam jeszcze o tym, że co roku w naszej szkole (w innych pewnie także) odbywa się kiermasz używanych podręczników – uczniowie klas starszych sprzedają swoim młodszym kolegom za symboliczne kwoty podręczniki, z których korzystali w poprzednim roku. Tylko tutaj znowu uwaga: powodzenie takiego kiermaszu zależy od tego, czy książki, których poszukują młodsze roczniki, to te same, z których korzystali ich koledzy w wyższych klasach…
To niestety nie są już czasy, kiedy z jednego podręcznika do polskiego korzystałam ja, moja młodsza siostra, a potem inne, jeszcze młodsze koleżanki.
Tak było choćby z podręcznikiem „W szkole i na wakacjach” Ireny Słońskiej, o którym napisano na blogu Książeczki z dzieciństwa (są też skany czytanek – polecam!).