Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Październik 2020

Najważniejsza nagroda literacka w Polce – Nike w Światowym Dniu Zwierząt trafiła do Radka Raka(!) – weterynarza(!), za książkę „Baśń o wężowym(!) sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” (Wyd. Powergraph, 2019).

Przed odczytaniem laudacji przewodniczący jury Paweł Próchniak powiedział, że od pierwszego zdania wszystko stanie się jasne, a potem zaczął:  „Ta książka to klechda, i jak każda klechda jest tryumfem wyobraźni, (…) snuje historie nie z tej ziemi (…). Jest świadomie staroświecka i nowocześnie groteskowa.”

Recenzje książki Radka Raka przeczytacie m.in. tutaj i tutaj.

Fot.: Relacja z gali wręczenia Nike w programie TVN24.

Prowadząca galę Grażyna Torbicka ze zwycięską książką. Fot.: Relacja z gali wręczenia Nike w programie TVN24.

Czytelnicy przyznali swoją Nike Joannie Gierak-Onoszko za reportaż „27 śmieci Toby’ego Obeda” (Wyd. Dowody na Istnienie, 2019). Wiele osób miało nadzieję (w tym ja), że powtórzy się ubiegłoroczna historia, kiedy Nike czytelników pokryło się z wyborem jury konkursu. Nagrody odebrał wtedy Mariusz Szczygieł za zbiór reportaży „Nie ma” (Wyd. Dowody na Istnienie, 2018). W wywiadzie udzielonym przed rozpoczęciem gali Mariusz Szczygieł wyraził wątpliwość, że czwarty raz z rzędu Nike zdobędzie książka non-fiction i jak widać – miał nosa… (Przed Szczygłem Nike zgarnęli: w 2018 – Marcin Wicha za zbiór esejów „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, w 2017 – Cezary Łazarewicz za reportaż historyczny „Żeby nie było śladów”.)

Joanna Gierak-Onoszko z nagrodą Nike czytelników. Fot.: Relacja z gali wręczenia Nike w programie TVN24.

„27 śmieci Toby’ego Obeda” to niełatwa lektura. Wielu osobom trudno przez nią przebrnąć, bo nie da się spokojnie czytać o tym, co kiedyś działo się w kraju, który światu kojarzył się wyłącznie dobrze.

Po przeczytaniu reportażu Joanny Gierak-Onoszko z flagi Kanady spadł liść klonu. Niczym listek figowy zasłaniał dotąd udręczone twarze dzieci, rdzennych mieszkańców tamtych terenów siłą odebranych rodzinom, rozdzielonych z tradycją i kulturą. 

Lektura tej książki to niezliczona ilość śmierci – umieramy bowiem nie tylko dwadzieścia siedem razy, jak tytułowy bohater Toby Obed, ale ciągle od nowa, zagłębiając się w historie tych, którzy mieli trafić pod opiekę ludzi Boga, a skończyli w ramionach potworów.

Mistrzostwo tej narracji polega na prostocie języka i oszczędności słów, co zostawia nam miejsce na przypływ emocji. W ich natłoku łatwo pójść na dno, szczególnie zaś wtedy, kiedy potwierdza się znany przecież porządek świata, że ofiara łatwo staje się oprawcą.

I nie wiadomo tylko, czego się chwycić, żeby w tych emocjach nie utonąć, a ocaleć, dając znów wiarę, że kiedyś nie będzie już bólu i cierpienia tam, gdzie powinna być wyłącznie miłość.

Read Full Post »