Byłam wczoraj na VIII Forum Bibliotekarzy Województwa Śląskiego „Biblioteka bez granic” w pięknym Cieszynie, który akurat tego dnia był zimny, trochę ponury, a później nawet deszczowy. Spotkanie odbywało się w Cieszyńskim Ośrodku Kultury „Dom Narodowy”, bardzo ładnym budynku stojącym przy Rynku.
Po wszystkich wystąpieniach i prezentacjach ci, którzy się jeszcze ostali (a była już godz. 15.00) poszli zwiedzać Książnicę Cieszyńską.
Zbiory tej biblioteki po wielu perturbacjach i przechodzeniu pod coraz to inne zarządy (prawie 30 lat miała je pod swoją pieczą również Biblioteka Śląska) zostały ostatecznie przekształcone w 1994 r. w samodzielną bibliotekę naukową. Po wielu problemach lokalowych instytucja dopiero 12 lat temu odetchnęła – przeniesiono ją do budynku przy ul. Menniczej, gdzie połączono zabytkową architekturę z nową zabudową, odpowiednio przystosowaną do potrzeb biblioteki.
Po wejściu do Książnicy wzrok od razu przyciąga znajdujący się na wprost przeszklony skarb: Bibliotheca Scherschnickiana.
To księgozbiór utworzony w 1802 r. przez urodzonego w Cieszynie Leopolda Szersznika – księdza, pedagoga, wielkiego bibliofila. Trochę książek odziedziczył po ojcu i dziadku, inne kupował lub dostawał. Zrobił dla nich nawet specjalne meble, które na całe szczęście się zachowały i to one właśnie robią na oglądającym takie wrażenie. Do dziś istnieją też oryginalne inwentarze tego księgozbioru oraz rejestry wypożyczeń!
W Książnicy pokazano nam kilka cennych rękopisów, inkunabułów i starych druków. Uczniom przypominam: inkunabuły to pierwsze druki, które wydano od czasów wynalezienia druku (czyli od ok. 1450 r.) do 1500 r. włącznie; stare druki – publikacje wydane od początków drukarstwa do końca XVIII wieku, a więc także inkunabuły.

"Officia de Beata Maria Virgine". Jedna z czterech części graduału maryjnego z początków XVI wieku. Jest w nim m.in. polski i łaciński zapis "Bogurodzicy" z nutami.

Ostatnia strona "Statutu Łaskiego" (Commune incliti Polonie
Regni privilegium...) z kolofonem, w którym znajduje się charakterystyczny sygnet drukarni Jana Hallera z Krakowa. Wydanie z 1506 r.
Zdigitalizowane zbiory Książnicy Cieszyńskiej znajdują się w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej.
Byliśmy też w pracowni konserwatorskiej. Dopiero tam, oglądając zniszczone księgi przed i po konserwacji człowiek uświadamia sobie, jaki ogrom pracy trzeba włożyć, żeby je uratować. Powiedziano nam, że konserwacja książki w zależności od objętości trwa od kilku miesięcy nawet do pół roku! Książkę trzeba odgrzybić, zdezynfekować w specjalnej komorze z użyciem bardzo niebezpiecznego dla człowieka gazu, w każdej kartce osobno wyczyścić zabrudzenia i uzupełnić ubytki papieru, uratować to, co się da z oryginalnej okładki (lub jej szczątków), oprawić w skórę, którą na te potrzeby garbuje się roślinnie, a nie chemicznie…

...po konserwacji przybiera formę taką, jak księga, którą widać tutaj u dołu zdjęcia, w ciemnej oprawie.

Specjalna laminarka, która służy do zabezpieczania cennych czasopism cienką bibułką. Jest to proces odwracalny metodą chemiczną. Koszt zabezpieczenia 1 arkusza to ok. 15 zł...
Obejrzeliśmy też ciekawą wystawę „Wiek totalitaryzmów. Kiedy Bóg umiera…”. Pokazano tam historię XX-wiecznego świata na przykładzie idei III Rzeszy i Związku Radzieckiego czasów Stalina. Ogrom zgromadzonych materiałów wymagał poświęcenia większej ilości czasu, ale my, mając napięty plan zwiedzania, przemknęliśmy przez nią w tempie ekspresowym, czyli w jakieś pół godziny. Jeżeli ktoś wybiera się do Cieszyna – bardzo polecam tę wystawę – można ją oglądać do 2 czerwca. Autorami wystawy są Rafał Cholewa i Wojciech Święs.

Indeks Uniwersytetu Berlińskiego z czasów II wojny światowej. Uwagę zwracają nazwiska zbrodniarzy nazistowskich wśród wykładowców.
Przy gablotce z materiałami o Hitlerze napomknęłam jednemu z autorów wystawy, który nas po niej oprowadzał, że moi gimnazjaliści wykazywali nie tak dawno temu wzmożoną chęć zapoznania się z „Mein Kampf” i dopytywali, czy jest w naszej bibliotece… Pan powiedział, że ta książka to nic nadzwyczajnego: nie dość, że jest bardzo nudna, to jeszcze z błędami – i że mogę to uczniom przekazać, co niniejszym czynię.
W osłupienie wprawiła mnie informacja, że w całej Książnicy Cieszyńskiej pracuje tylko 12 osób (łącznie z dyrektorem). Nie ma nawet sekretarki… I to w bibliotece o takim statusie, i tak ważnej dla miasta (zajmuje się m.in. piśmiennictwem regionalnym), gdzie renowacja jednej książki trwa kilka miesięcy, a w kolejce do takiego zabiegu czekają setki cennych dzieł! Przydałoby się więcej etatów. No, ale to już sprawa miasta, które łoży na Książnicę Cieszyńską.
Wszędzie ten sam problem: finansowy. Czy to w bibliotekach szkolnych – najniższych w hierarchii, które przędą najciężej, aż po naukowe. Trochę wstyd. Tylko komu?…