Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Luty 2011

Z czytelnictwem w Polsce nie było nigdy najlepiej, a obecnie jest jeszcze gorzej. Według najnowszych badań Biblioteki Narodowej dążymy do intelektualnej samozagłady.

Kiedyś czytanie, oczytanie, wiedza, będąca naturalnym wynikiem zamiłowania do książek, była w cenie, dziś nie jest już wartością samą w sobie. Dlatego dzisiejsze „Warte podkreślenia” poświęcę czytaniu.

Bodil Malmsten – szwedzka pisarka i poetka w autobiograficznej książce „Moje pierwsze życie. Ukochany przez bogów nie umiera” (Wydawnictwo Literackie) opisuje swoje dzieciństwo. I chociaż odnosi się do tamtejszej kultury i realiów odmiennych od polskich, to tęsknota za minionym, idealizowanie dzieciństwa – są wspólne wszystkim, przez co czynią tą lekturę zrozumiałą dla każdego. Wśród wielu tematów poruszanych w „Moim pierwszym życiu” trafiłam na te związane z czytaniem:

Nie pamiętam, co robiłam, zanim nauczyłam się czytać. Pewnie wisiałam na trzepaku głową w dół, jak nietoperz, aż odkryłam bezsens takiego wiszenia i rozluźniłam uchwyt. Gdy tylko nauczyłam się składać litery, zrozumiałam konieczność czytania.

Książkom czas nie daje rady. Okładki mogą zawilgotnieć, strony może pokryć pleśń, ale słowa nie ruszą się z miejsca, opowieść nie popadnie w ruinę, nie rozpadnie się na kawałki. Dla opowieści z książek wiek nie ma znaczenia. Jest niezniszczalna.

Czytałam szybko i z zapałem, od deski do deski, bez zatrzymywania się na wyraz i pojęciach, o których nie miałam pojęcia.

Czytanie nie było dla mnie ucieczką. Nie czytałam z tchórzostwa. Czytałam, żeby skonfrontować się z tym, czego nie znałam. Czytanie było aktem odwagi. Opuszczając własny umysł i zaglądając w głąb innego, człowiek odbywa swoją największą podróż, nie tracąc przy tym życia.  (s. 180-187)

O czytaniu pisze też w ostatnim numerze „Nowych Książek” Jan Gondowicz („Głos z szafy” – „Nowe Książki” 3/2011, s. 81)

Z czytania robi się problem. Jakaś wraża siła spycha je do enklaw dziwaków, tetryków, hobbystów. Ma tam wypełnić bezproduktywny czas bezbronnym przedstawicielom „pierwszego” i uprzykrzonym ofiarom „trzeciego” wieku. Wiek produkcyjny jest zbyt cenny, by go na próżno marnować. Czytanie traci prestiż. Trąci wonią starej szafy. To określenie Wisławy Szymborskiej(…)

Sztuka czytania nie jest rozrywką, ale może być rozrywką; nie jest eksperymentem, ale może być eksperymentem; nie jest filozofią, ale może być filozofią; nie jest rewoltą, ale może być rewoltą; nie jest ekstazą, ale może być ekstazą. W ostatecznym rachunku nic innego jak tylko sztuka czytania utwierdza nas, że każda rzecz może być czymś innym, a nawet swoim własnym przeciwieństwem.

 

 

Żywa reklama sklepu z książkami. Czytający chłopak na Rynku w Krakowie.

 

Read Full Post »

Dziś Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. O jego historii pisałam już w tamtym roku.

Przeglądam właśnie książkę Heleny Kajetanowicz „Licz się ze słowami” (Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe, 2002).  Wiele w niej przykładów błędów popełnianych na co dzień w mowie i piśmie, np.:

  • Używamy błędnie wyrazów posiadać i mieć, które nie są jednoznaczne.  Posiadać to mieć na własność rzecz o dużej wartości materialnej. Dlatego możemy posiadać willę, ale np. jabłko tylko mamy. Poza tym posiadać może tylko człowiek, stąd niepoprawne jest zdanie typu: Warzywa posiadają dużo witamin (zamiast mają lub zawierają). Błędne są także konstrukcje, gdzie posiadaczem staje się instytucja, przedmiotem posiadania – ludzie, np.: Nasz oddział posiada tylko kilku pracowników. No i jeszcze nie wolno łączyć czasownika posiadać z rzeczownikami abstrakcyjnymi, np.: Od roku zawodnik posiada rekord Europy.
  • Masło maślane: smarujemy nim nasze zdania bardzo często, kiedy treść jednego członu wypowiedzi zawarta jest w znaczeniu drugiego, np.: potencjalne możliwości, pełny komplet, wysoko przewyższa, kontynuować dalej, przeważająca większość, akwen wodny, masowa epidemia.
  • Ulegamy również wpływowi języka urzędniczego, myśląc, że w ten sposób mówimy uczenie i poważnie, używając tzw. multiwerbalizmów, to znaczy zamiast jednego słowa stosujemy określenia dwuwyrazowe, np.: w miesiącu maju (zamiast: w maju), uiścić zapłatę (zamiast: zapłacić).

 

Skoro poruszyłam już kwestię języka urzędniczego muszę napisać o pewnym błędzie, który jest nagminnie stosowany przez chyba wszystkich piszących pisma urzędowe. W każdym takim pisemku na dole umieszcza jest adnotacja „Do wiadomości”, po której następuje wyliczenie: adresat, księgowy i to nieszczęsne „a/a”, o którym chcę napisać.

To skrót od łacińskiego ad acta – czyli: odłożyć do akt. Pisze się go bez kropki, bez kreski, po prostu: „aa”. Nie wiem, co to za maniera, że wszyscy rozdzielają te dwie literki ukośnikiem.

A kto mi nie wierzy, niech zajrzy w tej sprawie do jakiegokolwiek słownika wyrazów obcych lub „Słownika skrótów i skrótowców” Anny Czarneckiej i Jerzego Podrackiego (Wydawnictwo „Oświata” 1995), z którego można się dowiedzieć, że żyliśmy do tej pory w słodkiej niewiedzy, błędnie stosując lub odczytując jakiś skrót…

 

Read Full Post »

Dzień Kota

17 lutego obchodzony jest Światowy Dzień Kota: w Polsce dopiero od kilku lat, a np. we Włoszech (Giornata mondiale del gatto) od ponad 20.

Co prawda nie mam kota bibliotecznego (niektóre biblioteki mają, ale to raczej książnice publiczne), ale czasami w szkole po prostu dostaję kota, szczególnie, kiedy uczniowie dają… się we znaki 🙂

Rozglądam się po półkach w poszukiwaniu kociej literatury. Mam trochę poradników o pielęgnacji kotów, rasach, ciekawostkach z nimi związanych, np.:

Są też powieści:

Beatrix Beck „Dziecię Kot” wydane w 2007 roku przez Wydawnictwo Literackie.

To pełna uroku książka o mieszkającej w małej francuskiej wiosce emerytowanej nauczycielce, która pewnego razu od staruszki (uważanej przez miejscowych za czarownicę) dostaje malutką kotkę.

Sytuacja rozwija się bardzo przewidywalnie: zwierzątko jest psotne, nauczycielka ma z nim sześć światów, ale bardzo się do niego przywiązuje. No i nagle okazuje się, że mała podopieczna umie mówić…

Wśród tysięcy grzbietów udało mi się też wyłowić (zupełnie przypadkowo) następującą książkę:  „Historia życia czarnego kota” Barbary Nawrockiej-Dońskiej (Nasza Księgarnia, 1974).

Narratorem jest właściciel miłego futra, a książka zaczyna się bardzo obiecująco:

No i oczywiście nie sposób zapomnieć o wzruszającej, pięknej powieści Doroty Terakowskiej „W Krainie Kota”.

Dużo jest tu o magii, tarocie i światach, które łączy syn głównej bohaterki – Jonyk oraz Kotyk, mówiący tylko w alternatywnym świecie kot.

Problemy poruszane w książce nie są wcale bajkowe – jak mogłoby się wydawać – ale bardzo realne i dość ważne: o poszukiwaniu własnej tożsamości i zrozumieniu samego siebie.

Kiedy myślę o kocie, przed oczami staje mi zawsze to zdjęcie Doroty Terakowskiej z kotkiem:

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.terakowska.art.pl

Dużo o swoich kotach pisze na swoim blogu jej córka, Katarzyna T. Nowak. Można poczytać (i pooglądać) go tutaj.

Wszystkim posiadaczom i miłośnikom kotów – składam dziś serdeczne „miau miau” 🙂

Bibliotekarka o kocich oczach (znaczy zielonych)

Read Full Post »

Wiersz Ady K.

Ada z klasy II a naszego gimnazjum pisze wiersze. Tylko o miłości i wyłącznie rymowane.  Namawiałam ją więc na wiersz biały. Początkowo bardzo się zapierała i twierdziła, że nie potrafi. Ale w końcu napisała. Pierwszy raz wiersz bez rymu. Troszkę go poprawiłyśmy, a potem wysłałyśmy na konkurs „Jesteś moją walentynką” zorganizowany przez  Filię nr 10 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Sosnowcu .

No i Ada zajęła II miejsce 🙂 Brawo!

A oto jej wiersz:

„Przeznaczenie i miłość”

– Dlaczego sny nigdy się nie spełniają?

– Któż to wie? – odpowiada przeznaczenie.

– A czymże są sny, piękny uwodzicielu?

– Pragnieniem, lękiem, marzeniem – odpowiedział na wezwanie.

– Które się nie spełnią?

– Mogą, by potem zniknąć jak iskra.

– Nadziei?

– Owszem miłostko, owszem.

– Niespełnione pragnienia w ból przemieniasz!

– Mogę go ukoić. Wskazać drogę tym,

co do czasu należą,

lub przechadzają się po życiu,

rzuceni w pełnię księżyca,

albo kryją twarz w nienawiści.

Zapytaj ich, a odpowiedzą,

jak kochać szczęśliwie?

Lub nie.

Zaskocz ich swą wizytą

i zagość w sercach, pamięci wspomnień.

Bo na mnie czekając,

Zatracają się w tobie..

Read Full Post »

Dziś po raz pierwszy obchodzimy Ogólnopolski Dzień Pisania Piórem. To właśnie 12 lutego 1884 roku Lewis Waterman opatentował pióro wieczne.

Pióra na atrament stosowane były już wcześniej, ale bardzo ciekły.

Waterman, który był nowojorskim doradcą ubezpieczeniowym, miał takie pióro i dał je kiedyś jednemu ze swoich klientów do podpisania polisy. Atrament zalał polisę, biurko i klienta, który strasznie się zdenerwował. Wtedy Waterman postanowił udoskonalić ten przyrząd do pisania. Porzucił później zawód ubezpieczyciela i zaczął produkować wieczne pióra. Do dziś firma Watermana jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i wiodących na rynku.

Zanim powstały pióra wieczne, pisano stalówkami osadzonymi w obsadkach, które maczano w kałamarzu wypełnionym atramentem. Nasi rodzice uczyli się w ławkach, w których wydrążone były specjalne otwory na kałamarz i zagłębienie na pióro.

Tak naprawdę pióro zaczęto stosować bardzo dawno: w odkrytym przez Howarda Cartera grobowcu Tutanchamona, żyjącego w XIV wieku p.n.e., odkryto przyrząd do pisania podobny do wiecznego pióra: kawałek trzcinowej rurki o średnicy ok. 1 cm. Była zaostrzona z jednego końca i tkwiła w miedzianej oprawce z czarnym płynem.

Do połowy XIX wieku – kiedy wynaleziono i masowo zaczęto stosować stalówki – używano piór gęsich. Tylko 6 piór ze skrzydeł dużych osobników nadawało się do pisania – wyrywano je żywym ptakom! Żeby takie pióro było zdatne do użycia należało je spiec w gorącym piasku, aby pokrywająca je błonka skurczyła się i dała zdjąć, po czym moczyło się je w roztworze kwasu lub ałunu, aby nabrało odpowiedniej twardości. Następnie należało je odpowiednio przytemperować i naciąć pośrodku. Dużo było więc z nim roboty, w dodatku pióro takie było nietrwałe, bo po krótkim czasie miękło i nie nadawało się do pisania.

 

Etapy ostrzenia pióra gęsiego - rysunek z książki "Opowiadania o tym, co ciebie otacza" M. Iljina i H. Segał.

Obecnie mało kto używa pióra – już dawno wyparły je zwykłe długopisy lub cienkopisy, które są wygodniejsze, bo nie trzeba napełniać ich atramentem. Pióro jednak nadal ma renomę –  jeżeli widzimy w telewizji osobistość podpisującą jakiś ważny dokument – zazwyczaj robi to właśnie piórem.

 

Dawniej wszystkie dokumenty pisane były piórem. Na zdjęciu księga inwentarzowa księgozbioru naszej biblioteki z 1962 roku pisana piórem.

A to karta książki z 1960 roku. Wypisana jest najprawdopodobniej stalówką osadzoną w obsadce, ponieważ niektóre litery są grubsze, inne cieńsze, a właśnie różne grubości liter były charakterystyczne dla tego rodzaju pióra.

Przeprowadziłam małe dochodzenie w naszej szkole: zapytałam uczniów wszystkich klas o to, kto z nich używa pióra. Wynik jest następujący: tylko 7% uczniów pisze w szkole piórem. To bardzo mało!

 

A to mój mały zbiór piór 🙂 Na dole zwykłe pióro chińskie, którym pisałam chyba jeszcze w liceum, u góry najstarsze, bo kilkudziesięcioletnie pióro Parkera, które z kolei mam najkrócej, bo dostałam je w zeszłym roku na gwiazdkę. Jak widać wszystkie w miom ulubionym kolorze zielonym 🙂

 

Bibliografia:

W. Kopaliński „Opowieści o rzeczach powszednich”. Warszawa 2006.

M. Ziółkowska „Skąd to mamy? Dzieje przedmiotów codziennego użytku”. Warszawa 1972.

M. Iljin, H. Segał „Opowiadania o tym, co ciebie otacza. Warszawa 1956.

Read Full Post »

Jestem bardzo rozeźlona, kiedy muszę zamieniać jeden z kątów biblioteki w tymczasowe składowisko makulatury. Rozeźlenie rośnie wraz ze stertą donoszonych mi przez dobrych ludzi  zbędnych gazet i wszelkiego typu sieczki makulaturowej.

Dobry humor powraca, kiedy w końcu załaduję to wszystko do samochodu, wywiozę do skupu i dostanę środki płatnicze, które wymieniam z chęcią i dziką radością na książki dla Was. I pomyśleć, że te setki kilogramów papierzysk (w ciągu kilku lat- tony!) mogłyby fruwać gdzieś bezpańsko po ulicach, krzakach czy gnić na wysypisku śmieci. Dzięki Wam zamieniają się w nowości i cieszą tak, jak nie byłyby w stanie cieszyć stosy niepotrzebnej makulatury. Tak! – bo wyobraźcie sobie, że istnieją na świecie ludzie, których cieszy czytanie. To takie plemię, powoli wymierające, które znajduje schronienie w jaskiniach, zwanych bibliotekami… 😀

Po niebywale preferencyjnej cenie (na allegro) za fundusze makulaturowe (co brzmi niemalże jak „fundusze unijne” 🙂 ) zakupiłam książkę „Książę mgły”  Carlosa Ruiza Zafona – tego samego pisarza hiszpańskiego, którego „Cień wiatru” cieszył się wielką popularnością.  „Książę…” to  pierwsza napisana przez niego powieść i przeznaczona jest  dla młodzieży.

Akcja dzieje się w roku 1943, ale o wojnie nie ma w książce mowy. Bohaterowie muszą zmagać się z innymi siłami zła.
Max, Alicja, ich siostra Irina i rodzice przeprowadzają się  do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku, by zamieszkać w domu, który 10 lat wcześniej należał do rodziny Fleishmanów.  Ich dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni w nowym domu dzieją się dziwne rzeczy…
Dzieci zaprzyjaźniają się z kilkunastoletnim Rolandem, który opowiada im historię zatopionego w wodach przybrzeżnych pod koniec pierwszej wojny  frachtowca „Orfeusz”. Poznają też dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya, który opowie im o spotkanym dawno temu osobniku, nazywanym Księciem Mgły…

Read Full Post »

Jakiś czas temu pisałam o podarowanym do biblioteki wydawnictwie albumowym ze zdjęciami przedwojennych mieszkańców Będzina.

Dzisiejszy dodatek lokalny do „Gazety Wyborczej” informuje, że Instytut Yad Vashem udostępnił przeogromne archiwum fotografii z czasów II wojny światowej – ponad 130 tys. zdjęć osób i miejsc z całego świata.

Znajdziemy tam setki zdjęć z Będzina, na przykład:

 

Synagoga będzińska spalona 8 września 1939 r. Źródło zdjęcia: http://collections.yadvashem.org/photosarchive/en-us/62918.html

Więcej fotografii związanych z Będzinem znajduje się pod adresami:

http://collections.yadvashem.org/photosarchive/en-us/4409954-container.html

http://collections.yadvashem.org/photosarchive/en-us/67343-container.html

Mieszkańcy innych miast mogą poszukać zdjęć ze swoich miejscowości tutaj, wpisując nazwę miasta w okienko wyszukiwarki u góry po  prawej:

http://collections.yadvashem.org/photosarchive/en-us/index-container.html

Read Full Post »