Dziś jest prawdopodobnie najszczęśliwszy dzień dla tych, którzy chodzą do szkoły (a więc także dla nauczycieli) 😉
Właśnie zaczynają się WAKACJE.
Oprócz aspektów pozytywnych (pierwszy i zasadniczy: nie trzeba wstawać na 8.00, co – jeżeli chodzi o mnie, ma największe znaczenie) pojawiają się również negatywne.
Takim negatywnym jest to, że jak już człowiek przez 3 lata gimnazjum przyzwyczaił się do uczniów, jakoś tam próbował ich wychować, obserwował ich rozwój i przemiany, to nagle trzeba się żegnać. I już nie będzie: Kingi, Dziubdzi, Eweliny, Marty, Oksany… Przyznaję, że będzie mi też brakowało chłopców z 3B i 3D, którzy meldowali się u mnie na każdej przerwie i cenną energię tracili na to, żeby zaleźć mi za skórę…
Albo dajmy na to taki Orzech-Oranżada: zawsze można było na niego liczyć – nawet, jak już nikogo nie było w czytelni – Orzech zawsze na stanowisku nr 2. Przemyślę pomysł poddany mi przez uczniów, żeby przy komputerze nr 2 ufundować tabliczkę: Stanowsko im. Orzecha 😉
Ach, szkoda gadać… Łza się w oku kręci – całe szczęście, że zapowiedzieli odwiedziny!