To nie były zwykłe Targi Książki w Krakowie, lecz nie znaczy to wcale, że były niezwykłe. Ponieważ wróciły po rocznej przerwie spowodowanej pandemią i odbywały się w reżimie sanitarnym ich klimat również był pandemiczny.
Już na etapie onlajnowego planowania wejścia na TK można było poczuć się nieswojo, bo przy wyborze biletów należało podać, czy jest się zaszczepionym, czy nie – i zgodnie z tym wybrać odpowiedni bilet. Ci, którzy nie kupili go przez internet byli chwilowo uziemiani przy bramce, gdzie musieli wypełniać deklaracje dotyczące stanu zdrowia.

Niektórzy przestraszyli się wirusa, było bardziej przestronnie, bo mniej wystawców (za to jakby więcej wydawnictw katolickich), ale najbardziej rzucała się w oczy nieobecność dwóch największych w Polsce wydawców: Literackiego i Znaku. Z niedowierzaniem przeglądałam listę wystawców, aż założyłam nawet okulary, żeby się upewnić, że dobrze widzę. Długo pozostawałam zdziwiona absurdalnością tego faktu: na Targach w Krakowie nie ma dwóch czołowych wydawniczych graczy z tego miasta. Szok i niedowierzanie.













Na osłodę pozostało mi spotkanie zaplanowane przez „Dowody na Istnienie”. O godzinie 15.00 miał tam podpisywać książki Mariusz Szczygieł, więc kolejka zaczęła ustawiać się już po 14.00. Byłyśmy wtedy z przyjaciółką w bistro na antresoli i akurat pojawił się tam również pisarz. Przechodził obok naszego stolika, więc powiedziałyśmy grzecznie „dzień dobry”, dodając „my się zobaczymy za chwilę”, co zabrzmiało niemal jak groźba. 😀
Przed 15.00 byłyśmy już na dole. Autor udzielał właśnie wywiadu dla TVN i bardzo się dziwił, że długaśny ogonek z tyłu to kolejka oczekujących do niego. Nagrałam akurat ten fragment, kiedy się odwraca i pyta “do mnie?”, a stojąca z tyłu Agata odpowiada mu poza kadrem “tak, tak”, co z kolei zarejestrowała kamera stacji, i co poleciało w materiale o Targach prezentowanym w programie “Co za tydzień” (odc. 1018 – fragment o M. Szczygle rozpoczyna się w czasie 10:18 – taki zbieg okoliczności).
https://player.pl/playerplus/programy-online/co-za-tydzien-odcinki,1199/odcinek-1018,S05E1018,219220
Tak więc Agata miała rolę mówioną, ja załapałam się jako statysta, występując przez dwie sekundy w jasnoróżowym podkoszulku.

Tymczasem liczba adoratorów Mariusz Szczygła rosła, zresztą tak tłumnie było również trzy i dwa lata wcześniej (kiedy autor wydał “Nie ma” i zaraz po tym jak dostał za książkę Nike). Teraz pewnie też przez to, że podczas rocznicowej, 25. gali rozdania Nagrody Literackiej Nike zbiór reportaży „Nie ma” czytelnicy uznali za najważniejszą książkę w historii tej Nagrody. Szacun i gratulacje!
Autor przypuszcza w materiale „Co za tydzień”, że ludzie nie przychodzą dla jego książek, ale dla energii, którą wydziela („Jakaś taka jasność za mną idzie mimo przeciwności losu”), i pewnie ma trochę racji. W każdym razie dla książek też przychodzą.
Zdobyłyśmy więc z przyjaciółką autograf, zamieniłyśmy słowo, zrobiłyśmy zdjęcie i ruszyłyśmy w ostatni obchód po hali, a kiedy po godzinie wracałyśmy obok „Dowodów” kolejka do pisarza nie zmniejszyła się ani na jotę. Po Targach na FB wydawnictwa napisano, że prezes Mariusz Szczygieł podpisywał książki, „a teraz udaje się na rehabilitację nadgarstka”. ☺





Z okazji 100. rocznicy urodzin Stanisława Lema na Targach można było podziwiać 120 wydań “Solaris” z całego świata (udostępnionych dzięki współpracy z sekretarzem pisarza Wojciechem Zemkiem oraz dzięki uprzejmości jego syna Tomasza Lema) czy słynne grafiki Daniela Mroza do wydania “Cyberiady” z 1972 roku.








Oprócz Mariusza Szczygła w Krakowie byli też oczywiście inni autorzy…








Jak zwykle można też było na rzecz bibliotek małopolskich oddać książki w ramach akcji „Książka za książkę”, którą od lat przeprowadza Gazeta Wyborcza. Uzyskane w zamian kupony były honorowane na stoiskach dodatkowymi zniżkami. Książki oddałam, a z ulotki skorzystałam m.in. na stoisku Dowodów na Istnienie. Wśród oddanych pozycji wypatrzyłam „Rutkę” Zbigniewa Białasa, a to znaczy, że historię będzinianki poznają jacyś krakowscy czytelnicy.


To były pierwsze Targi, na które weszłam z identyfikatorem „bloger” (akredytacji udzielono mi po udowodnieniu, że we wcześniejszych latach pisałam relacje o TK – zresztą pierwszy post umieszczony tutaj w listopadzie 2009 r. był właśnie notką o Targach w Krakowie). Fajnie, że dzięki temu było widać jak dużo nas – blogerów – jest, a i przy stoiskach traktowano mnie jakby milej. Na jednym z nich usłyszałam, że trzeba dać mi dobry upust, bo jeszcze źle napiszę o wydawnictwie. Nic podobnego… ale zniżki miłe! 🙂


