Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Nowości w biblio’ Category

Od lat mam w bibliotece gliniany dzban. W gimnazjum ozdabiał regał z czasopismami, w podstawówce stoi na posterunku przy beletrystyce. Musiał czekać wiele lat, nim nadeszła jego chwila. Wczoraj zagrał pierwsze skrzypce w krótkim filmie o dwóch siostrach, co poszły zbierać do lasu maliny. Całe szczęście, że mam uczniów chętnie angażujących się w realizację pomysłów, które przychodzą mi do głowy!

Najpierw była więc ta czołówka – że ostatnią literkę w tytule „Balladyna” zagra malina.

Potem maliny wypełniły dzban z ciemnej gliny, ogród przy szkole (który za moich czasów był ogródkiem warzywnym!) zagrał z powodzeniem las. Maliny były już nagrane w dłoniach dziewczyn i w naczyniu, brakowało tylko takich prawdziwych – prosto z krzaczka. Dumając za ladą biblioteczną, gdzie możemy się udać, żeby nakręcić sceny zrywania owoców… zobaczyłam przez okno, że tuż przy szkolnym boisku sąsiad obrywa w swoim ogródku… Zgadliście. Jak to blisko można zobaczyć na filmiku – za plecami Aliny podczas zrywania malin widać budynek naszej szkoły, który notabene pięknie zagrał… dom sióstr. 😉

Oto efekt naszej dwudniowej pracy i wkład w tegoroczne Narodowe Czytanie.

Bardzo dziękuję Lenie, Marysi i Oskarowi za zaangażowanie w realizację tego przedsięwzięcia! ❤


O naszym filmiku napisano na stronie „Będzin: Miejski Portal Informacyjny”:

https://www.bedzin.pl/aktualnosc-2-3500-narodowe_czytanie.html

Informację umieszczono też w „Aktualnościach Będzińskich”, nr 9/2020, str. 9

 

Read Full Post »

Na początku maja wszystko jeszcze stało na swoim miejscu.

Pod koniec wiosny dostałam zielone światło na I rozbiór naszej Książkolandii. Przeszłam więc bibliotekę wzdłuż i wszerz, wysuwając z półek książki, które chciałam wziąć do nowego miejsca pracy w Szkole Podstawowej nr 8.

Zaraz potem przyjechały koleżanki bibliotekarki z będzińskich podstawówek, żeby wybrać coś dla swoich bibliotek. I tak podpisane stosy rosły w górę, na podłodze zaś wszerz gęstniały pudełka.

Potem było dużo innej pracy: trzeba było pisać scenariusz i przygotować uroczystość zakończenia roku i zamknięcia gimnazjum. Próby zabierały dużo czasu, ale książki są cierpliwe. Czekały, aż ostatni absolwenci opuszczą mury szkoły, a ja zabiorę się wreszcie za nadawanie każdej z nich kolejnego numeru ubytku i wpiszę na listy przekazania.

Nie szło to tak szybko, jak można się było spodziewać – żeby uwolnić jeden wolumin z księgozbioru gimnazjum, trzeba się naklikać jak w Mienecrafcie. Lepiej poszło wtedy, kiedy moja Dyrektor uciekła na moment od tony papierów wymaganych do wypełnienia przy likwidacji placówki, i zasiadła obok mnie przy pudle wielkości szafy, podając mi książki otwarte już na kodzie kreskowym. W ten sposób przypomniałyśmy sobie stare dobre czasy, kiedy współpracowałyśmy przy wprowadzaniu ich do systemu. Księgozbiór topniał.

Potem nadszedł czas na przewożenie mebli do drugiej szkoły. Tam z kolei wszystko należało ogarniać na bieżąco, żeby nie zatarasować sobie dostępu do pomieszczenia. Czerwona sofa ożywiła na moment smutny samochód do przewożenia mebli, żeby za chwilę rozbłysnąć purpurą na tle zieleni przed swoim nowym domem.

Najciekawiej było jednak z ladą biblioteczną, której gabaryty całkowicie zaskoczyły i ekipę przewożącą, i mnie. Po gładkim przejściu przez gardziel dwuskrzydłowych drzwi przedwojennej szkoły lada odmówiła przeciśnięcia się przez wąską futrynę biblioteki w tysiąclatce. Odbył się szybki demontaż, a ja udawałam wtedy, że nie dostaję zawału na ten widok. Ponowny montaż wyrównał rytm serca.

Próbowałam znaleźć jeszcze nowy dom dla książek z darów, tych niezarejestrowanych w inwentarzu, z których często korzystałam, kiedy nie było czegoś w księgozbiorze biblioteki. Absolwenci, nauczyciele, znajomi, a nawet restauracja Śląska Prohibicja uratowali większość z nich, przygarniając pod swoje dachy.

Większość lipca upłynęła sprawiedliwie dzielona na pół: rano i po południu w gimnazjum, wieczorem w podstawówce. Z narażeniem życia testowałam wytrzymałość rodziny na takie praktyki. Prawie się mnie wyrzekli. Co tam! – ważne, że prace posuwały się do przodu, a ich koniec majaczył gdzieś na końcu wakacji…

W połowie sierpnia byłam już z powrotem. Dwutygodniowy reset wakacyjny zresetował się samoczynnie w jednej chwili, kiedy powiodłam znów wzrokiem po marnych resztkach bibliotecznych rozproszonych w nieładzie po parkiecie.

To była ta część księgozbioru, co jej nie chciała już żadna szkoła, żadna instytucja ani nikt – nikt zupełnie! Została wykasowana specjalną pieczątką i zubytkowana, czyli skreślona z inwentarzy. Bez litości, jedna za drugą: kilka tysięcy, aż mogłam w MOL-u zaznaczyć opcję „wartość księgozbioru” – a program odpowiedział „brak”. I ten wydruk zaniosłam księgowej, co oznaczało, że to już koniec, i zamykamy ten rozdział mojego życia, i ten dział w księgowości.

I potem już ta reszta zgromadzona na środku biblioteki, jak na szafocie w rynku miasta, została poprowadzona na ścięcie, to jest przeniesiona w workach i pudłach, albo gołymi zupełnie rękami, na pakę auta, co ją zawiozło tam, gdzie kontener mówi „dobranoc”. I to był II rozbiór.

Wszystkie te książki musiały kiedyś przejść przez moje ręce, bo dawno temu, kiedy nikt nie śnił o zmianach, a przynajmniej nie o tak dobrych, przez trzy lata wprowadzałam je do systemu bibliotecznego MOL. Nadawałam sygnaturę, nanosiłam ołówkiem dział UKD i z pietyzmem wklejałam kod kreskowy, żeby było łatwiej i ładniej je wypożyczać. A teraz skończyły w czeluściach kontenera skupu złomu i metali kolorowych, który na szczęście przyjmuje też makulaturę (jest coraz mniej takich skupów, bo się nie opłaci…).

Jedyna pociecha, że chociaż część tych książek i stamtąd ktoś uratuje. Zaraz po oddaniu ich na stracenie widziałam, jak wydobywali je z kontenera dobrzy ludzie, żeby dać im jeszcze jedną szansę. Jeszcze raz wydobyć na słońce i jeszcze raz włożyć w ręce jakiegoś czytelnika.

I niech tak będzie!

Read Full Post »

Nagrody „Sofki biblioteczne” już czekają! Ich przyznawanie na zakończenie szkoły zainicjowałam rok temu. Nowe sztuki wypalone w piekielnych temperaturach i szkliwione w znajomym kolorze odebrałam ostatnio od Misiury. To bardzo zdolna artystka będzińska, która z gliny robi prawdziwe cudeńka (co dokładnie, zobaczcie na jej stronie), a specjalnie dla nas cudeńka sofkowe. 🙂

sofka biblioteczna

Przy okazji odbioru sofek Misiura, czyli 1/2 Mumags Travellers – naszych przyjaciół, podróżników z Będzina, przekazała bibliotece kolejne dary książkowe.

Wśród nich m.in. opowieść Ilony Wiśniewskiej o Spitsbergenie („Białe”, Wyd. Czarne 2014), gdzie ciągle zimno, śnieg, noc polarna albo wieczny dzień. Jest też spowiedź życia Daniela Passenta, pisarza i dyplomaty, satyryka, męża Agnieszki Osieckiej („Passa„, Wyd. Czerwone i Czarne 2012),  albo rozmowa znanych z telewizji Marcina Prokopa i Szymona Hołowni „Bóg, kasa i rock’n’roll” (Wyd. Znak 2011).

Dziękujemy bardzo! 🙂

Read Full Post »

Mam dla Was dwie nowości.
GramelliniPierwsza z książek jest powieścią o frapującym tytule „Niech ci się coś pięknego przyśni” (Wyd. W.A.B., 2014). Jej autorem jest Massimo Gramellini, włoski dziennikarz, który fabułę oparł na własnych doświadczeniach.

To opowieść chłopca, który nie może otrząsnąć się po śmierci matki. Trauma towarzyszy mu także w dojrzałym życiu, sprawiając problem w kontaktach z ludźmi. Pamięć o matce będzie jednak musiała zostać zrewidowana, kiedy jako dorosły odkrywa, jakie były prawdziwe okoliczności jej śmierci.

Brzmi to wszystko ciężko, ale książkę czyta się lekko dzięki prostemu, ale dosadnemu językowi (duża tutaj zasługa tłumacza, którego zazwyczaj pomija się jako twórcę – w tym przypadku przekładu dokonała znawczyni języka włoskiego, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Joanna Ugniewska).

(…) życie jest tylko kursem szkoleniowym. Trzeba mu stawić czoło z uśmiechem na ustach, jeśli to tylko możliwe. Ale prawdziwa radość musi być gdzie indziej.

I cytat z książki w książce:

Umierać to nic; straszne jest nie żyć. (W. Hugo „Nędznicy”)

O „Małej zagładzie” Anny Janko (2015) dużo się pisze. Słusznie przewidziano, że będzie to jedna z ważniejszych książek „Wydawnictwa Literackiego” w tym roku.
Znam twórczość pisarki i bardzo ją cenię. Za mistrzowskie zapisy: od myśli, do zdania. Tylko poeci mają zdolność takiego bezstratnego ujęcia, a Anna Janko właśnie jest poetką. mz_AJ

Trochę z niedowierzaniem czytałam, że dziecko może dziedziczyć po rodzicu traumatyczny strach, z którym ten miał do czynienia w dzieciństwie. Mama pisarki była świadkiem pacyfikacji Soch, wioski na Zamojszczyźnie, gdzie mieszkała z rodzicami. Na jej oczach zastrzelono ojca i matkę. Płakała kilka miesięcy tak bardzo, że groziła jej utrata wzroku. Do pełnoletności tułała się po domach dziecka.

Anna Janko w dzieciństwie nie mogła zasnąć inaczej, niż kręcąc głową o poduszkę – jej córka też kiwała się w łóżeczku, czym wzbudzała zaniepokojenie pani ze żłobka. Strach i sieroctwo zapisujące się w kodzie genetycznym? Niemożliwe – myślałam, a potem przeczytałam w gazecie o epigenetyce, czyli o sposobie odżywiania i wpływie środowiska zmieniającym DNA. Dziedziczymy zmiany genetyczne, które przez tryb życia „nadpisują” w kodzie genetycznym nasze babcie czy mamy. Czyli możliwe.

Pisząc i publikując „Małą zagładę” Janko uwalnia te traumy dzieciństwa – swojego i matki. Wystawia jednocześnie piękne, oparte na osobistych wspomnieniach świadectwo historii, którą do tej pory uznawano za mniej znaczącą wobec tragedii milionów tych, którzy stracili życie. Gorzej jest przeżyć, i całe życie pamiętać, czy umrzeć i wyzwolić się od pamięci?

Proza Anny Janko wzrusza mnie zawsze, niezależnie od podejmowanego tematu. Tutaj i temat, i sposób opisania współdziałają, wzruszając podwójnie.

Fragment "Małej zagłady" Anny Janko

Fragment „Małej zagłady” Anny Janko. Wyd. Literackie 2015.

Read Full Post »

Jakiś czas temu Hans, mój znajomy z USA (znajomy dzięki temu blogowi, oczywiście!), wysłał mi informację o funkcjonujących w Stanach od 2009 r. „Little Free Library” – małych budkach z książkami dla lokalnej społeczności. Usiana jest nimi cała Ameryka. W Polsce niestety nie ma ani jednej… Lokalizację półek można sprawdzić tutaj.

To oczywiście pochodna idei „bookcrossing” wymyślonej też za oceanem, ale trochę wcześniej, bo w 2001 r. Ta moda na wymianę książek zarejestrowanych wcześniej na stronie przyszła do Polski dwa lata później. Dziś na „bookcrossing.pl” jest już ponad 26 tys. użytkowników i ponad 223 tys. uwolnionych książek!

Podobną budkę, jak te w Stanach, widziałam też na moich ukochanych Mazurach, niedaleko Muzeum K. I. Gałczyńskiego, czyli Leśniczówki Pranie:

biblioteka przydrozna

Wielokrotnie wspominałam też o idei książkokrążenia we Włoszech, np. tutaj i tutaj.

Postanowiliśmy dołożyć swoje pięć groszy w tej sprawie, a przy okazji uczcić Światowy Dzień Książki. Przed szkołą powiesiliśmy z uczniami specjalną półkę do wymiany książek. Ma służyć nie tylko osobom z naszej szkoły, ale wszystkim mieszkańcom – po prostu tym, którzy przechodzą obok budynku przy ul. Krakowskiej. Całej akcji przyświeca hasło, że dzielenie się książką z innymi jest lepsze od jej posiadania.

Każdy może wybrać z półki coś dla siebie, a po przeczytaniu udostępnić książkę innym. Na „Półeczce Gim 3” można też zostawić książkę, która nie jest nam już potrzebna. Punkt wymiany działa w godzinach pracy biblioteki szkolnej.

Już od dawna można wymieniać książki w ramach bookcrossingu w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publiczne w Będzinie, ale taka półeczka na wolnym powietrzu to nowość w naszym mieście. 🙂

Półka Gim 3 Będzin

Jednak zanim zawisła przed szkołą, przeszła lekką metamorfozę z najzwyklejszej półki pod słońcem w półkę niepowtarzalną. Najpierw zbiliśmy ją z desek pilśniowych, potem okleiliśmy gazetami za pomocą metody decoupage. Później na gazety naklejono zdjęcia oczu – bo to przecież dzięki nim czytamy książki. Tak wyglądały prace:

Twórcze targanie gazet :-)

Twórcze targanie gazet 🙂

Na pierwszy rzut poszła półka.

Na pierwszy rzut poszła półka. Z tyłu całość przed metamorfozą.

Bezpośrednio po przyklejeniu efekt nie jest oszałamiający.

Bezpośrednio po przyklejeniu efekt nie jest oszałamiający.

Bartek był najlepszy w dobieraniu kawałków gazet do siebie, ale najwięcej frajdy sprawiło mu lakierowanie.

Bartek był najlepszy w dobieraniu kawałków gazet do siebie, ale najwięcej frajdy sprawiło mu lakierowanie.

Krajobraz po bitwie ;-)

Krajobraz po bitwie 😉

I już. Gotowa :-)

I już. Gotowa 🙂

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pierwsza wybrała coś dla siebie Monika.

Monika wybrała coś dla siebie jako pierwsza.

 

Bezpieczeństwa półki strzegą m.in. oczy jednego z najbardziej uwielbianych przez nastolatki bohaterów filmów o wapirach

Bezpieczeństwa półki strzegą m.in. oczy uwielbianego przez nastolatki bohatera filmów o wampirach.

Uwalniane przez nas książki są oklejane specjalnymi naklejkami z numerem. Można sprawdzić, jaką drogę przebył każdy z zarejestrowanych woluminów – numer z naklejki wystarczy wpisać na stronie: http://www.bookcrossing.pl/

Dziękuję wszystkim uczniom za zaangażowanie w prace! 🙂

Miłej lektury! 🙂

 

 

 

Read Full Post »

Tak, mamy wielką nowość, czyli nowiutki regał wystawowy, za co serdecznie podziękowania należą się naszej Dyrekcji! 🙂

Możemy teraz ustawiać w dowolnych konfiguracjach nowości książkowe, ciekawe czasopisma darowane przez czytelników, które nie mieszczą się na półkach ekspozycyjnych, czy wreszcie spokojnie planować wystawki i nie korzystać w tym celu z parapetu lub małej ławy – jak dotychczas.

SONY DSC

Nie czekałam z zagospodarowaniem półek  – na nowych poziomach leżą już więc wydawnictwa „o kobietach, dla kobiet” – wiadomo z okazji jakiego święta przypadającego 8 marca.

W propozycjach znajdziecie czytadła dla dziewczyn większych i mniejszych, ale również np. „Encyklopedię drugiej płci” W. Kopalińskiego – wydawnictwo informacyjne poświęcone właśnie kobietom, książkę Kamila Janickiego „Pierwsze damy II Rzeczpospolitej. Prawdziwe historie” (Znak 2012) czy „Wśród kanibali. Wyprawy kobiet niezwykłych” Michele Slunga (Wyd. G+J RBA 2001).

Jest też biografia Marii Curie-Skłodowskiej Anny Czerwińskiej-Rydel „W poszukiwaniu światła” (Bernardinum 2011), opowieść o Dorocie Terakowskiej „Moja mama czarownica” Katarzyny T. Nowak (Wyd. Literackie 2005) oraz zbiór złotych myśli „Mądre Polki” (Wyd. MG 2011).

I z tej ostatniej właśnie takie oto myśli:

Powiedz tylko, że praca to grzech,

a wszyscy zaczną ją kochać. (Elżbieta Grabosz)

——-

Smutek to najgorsza pora dnia. (Pola Gojawiczyńska)

——-

Co się polepszy, to się popieprzy. (Agnieszka Osiecka)

Są też wspomnienia Aliny Margolis – Edelman „Ala z „Elementarza” (Zeszyty Literackie 2011) – lekarki i działaczki społecznej, którą Jan Falski uwiecznił w słynnym „Elementarzu”. To właśnie ona, jako kilkuletnia dziewczynka, w tym słynnym podręczniku nauki czytania i pisania ma kota. Tutaj krótki dokument o Ali:

Read Full Post »

Zobaczyć w dzień roboczy taki obrazek:

skup

– spodziewaj się nowości w bibliotece szkolnej. 😉

Muszę się przyznać, że zaczynam czuć lekkie rozdrażnienie za każdym razem, kiedy przestrzeń za regałami na końcu biblioteki dopełnia się zwałami makulatury i nieubłaganie nadchodzi czas, żeby to wszystko wywieźć. Najgorzej jest podnieść pierwszą paczkę, później już jakoś idzie.

Upychanie tego w mojej „ciężarówce – makulaturówce” jest koszmarem. Czekanie w kolejce na rozładunek (zazwyczaj mam pecha, bo przede mną zjawia się klient z 5 tonami metalu) bywa uciążliwe chociażby ze względu na hałas.

Za to potem wraca doby humor. Stare papierzyska zamieniają się w kilka niezwykłej urody banknotów. Zyskuję kilkadziesiąt złotych, które do tej pory – w grosikach i złotówkach – leżało bezdomne na klatkach, w piwnicach i składzikach. Zebrane do kupy ma moc. 😉

Prosto ze skupu pojechałam po książki. Miałam przy sobie listę 50 pozycji, które młodzież wytypowała do akcji MEN „Książki naszych marzeń”. Nie udało się pozyskać ich z ministerstwa, postawiłam więc sobie za punkt honoru odhaczyć je przy pomocy funduszy makulaturowych.

Pierwsza piątka trafiła dziś do naszej biblio (potem natychmiast do inwentarza i do czytelników).

To, co widać poniżej, to odpowiednik 350 kg makulatury:

nowe_makul

Przy wpisywaniu książek natknęłam się na taki ładny koniec w książce „Wróć, jeśli pamiętasz”:

podziek

Miło – bo co prawda nie jestem księgarzem, ale bibliotekarzem, nauczycielem i blogerem – tak 😉

I jeszcze a propos nabytków:

I pomyśleć, że są gdzieś takie biblioteki, dla których regularne nowości to norma, i jest ich tyle, że bibliotekarki nie nadążają wpisywać ich do inwentarza… Raj. Czy trafię tam po śmierci? 😉

Read Full Post »

Biorę sobie do serca uwagi czytelników. Podczas zajęć w bibliotece jeden z uczniów był wyraźnie znudzony omawianymi przeze mnie nowościami. Długo udawał, że nic go nie interesuje, kiedy próbowałam namierzyć temat, mogący zapalić w jego oczach chociażby cień zaciekawienia.

Oczywiście taki temat zawsze istnieje, i to w każdym przypadku uczniowskim – nie zawsze tylko mogę spełnić prośby młodzieży, żeby zakupić do biblio konkretne wydawnictwa. I nie chodzi tutaj wcale o fundusze – mam na myśli raczej kwestie moralne i obyczajowe. Właśnie z ich powodu nie zaprenumerowano do biblioteki czasopisma dla dorosłych panów, o które pytali odważni gimnazjaliści. 😉

Wracając do ucznia, który w końcu wyjawił mi swoje hobby, a okazała się nim piłka nożna (no przecież!), musiałam się pokajać, zaglądając do odpowiedniego działu na półce. Posucha: „Gracz”, album Bońka „Italia’90” i o piłce nic więcej… Wstyd. Jak to dobrze, że są wyprzedaże Auchan, na których można znaleźć cudeńka, ale też całkiem milutkie broszurki – w sam raz dla uczniów, którzy nie lubują się w powieściach, ale w podaniach na boisku.

Dlatego trafiło do nas kilka sztuk o futbolu (i jedna o boksie) – żeby następnym razem panowie na sofie się nie nudzili. Messi i Casillas poszli w świat od razu po wpisaniu do inwentarza 🙂

pilka n

Read Full Post »

Nasza szkoła przystąpiła do Projektu Krokus Irlandzkiego Towarzystwa Edukacji o Holokauście, które w Polsce propaguje Żydowskie Muzeum Galicja. Projekt (który realizuję wspólnie z nauczycielką historii, Agatą Durbacz) pozwala na zapoznanie uczniów z tematyką Holokaustu i na rozbudzenie w nich świadomości niebezpieczeństw wiążących się z dyskryminacją, uprzedzeniami i nietolerancją.

Mamy już za sobą pierwszy etap projektu, czyli posadzenie cebulek krokusów, które zakwitną na wiosnę. Symbolizują one tysiące dzieci, które zginęły w czasie II wojny światowej.

SONY DSC

Zapoznamy się też bliżej z trudną tematyką II wojny światowej – odbędą się warsztaty i lekcje muzealne. To szczególnie ważne dla uczniów naszej szkoły – bo chociaż z programu gimnazjalnego usunięto te treści i przeniesiono je do liceum, to nasi uczniowie powinni o tym okresie wiedzieć więcej. W końcu nasze gimnazjum ma długą historię, bo budynek wybudowano przed wojną, a w jego murach mieściła się placówka żydowska zwana „szkołą Rapaporta”.

dzpowsMateriałów dotyczących Holokaustu i II wojny światowej mamy w bibliotece dosyć dużo i jest to literatura chętnie wypożyczana. Z krakowskich targów książki przywiozłam „Galop 44” Moniki Kowaleczko-Szumowskiej (Egmont, 2014) a ostatnio na życzenie uczniów, którzy pozostają pod wpływem filmu „Miasto 44” kupiłam książkę „Dziewczyny z Powstania” Anny Herbich (Wyd. Znak, 2014). Książka krąży już wśród czytelników. 🙂

 

Read Full Post »

Nowości targowe

Do dyspozycji naszych czytelników nowości zakupione na Targach Książki w Krakowie – powoli się już rozchodzą. 😀

????????

Read Full Post »

Older Posts »