Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Luty 2013

Już od dawna chodził mi po głowie ten pomysł, a ostatecznie obiecałam sobie zrealizować go po pobycie w Małej Galerii Biurowości, gdzie zgromadzono m.in. maszyny do liczenia i pisania.

Tak jak kilkanaście lat temu ówcześni uczniowie z ciekawością podchodzili do komputera i jego możliwości, tak dla obecnych atrakcją jest to, co wcześniej było normą, a dziś przechodzi powoli do kategorii: zabytek. Stąd Projekt MASZYNOWNIA.

projekt_maszynownia05

Postawiłam w czytelni biblioteki starą maszynę do pisania, której kiedyś używała nasza szkolna sekretarka. Obok zamieściłam krótką instrukcję:

Siądź i napisz, jak masz na imię.

A potem, co Ci w duszy gra, co po głowie chodzi.

Albo nawet to, co Ci się dziś śniło.

Może wyjdzie nam z tego opowiadanie, może wiersz, a może coś śmiesznego?

Pamiętaj, że to nie klawiatura od komputera – żeby coś napisać, trzeba się mocno nastukać!!!

Do dzieła!

Myślicie, że nie było chętnych, żeby wyżyć się na starej maszynie? Otóż byli – już w pierwszych sekundach po założeniu taśmy.

A wyżyć można się naprawdę – żeby coś napisać, trzeba mocno stukać w taką klawiaturę, o czym przekonali się uczniowie (i nie tylko), przywykli do muskania klawiatury komputerowej…

projekt_maszynownia01

projekt_maszynownia02

projekt_maszynownia03

projekt_maszynownia04

projekt_maszynownia06

projekt_maszynownia07

projekt_maszynownia08

Na maszynie pisał nawet pan, który przywozi nam książki :)

Na naszej maszynie pisał nawet pan, który przywozi nam książki 🙂

Read Full Post »

W Dniu Języka Ojczystego publikowałam tutaj w latach ubiegłych różne informacje. Dziś chciałabym prosić wszystkich, którzy zaglądają na ten blog (uczniów, nauczycieli, rodziców i znajomych) o podpisanie się pod protestem przeciwko likwidacji bibliotek szkolnych. Pięknym pismem i poprawną polszczyzną – jak na Dzień Języka Ojczystego przystało!

Wasze podpisy (i komentarze – jeżeli takowe umieścicie) zostaną wpisane pod list otwarty do Ministra Administracji i Cyfryzacji Michała Boniego,  który wysunął pomysł, aby zmienić status bibliotek szkolnych poprzez „stworzenie możliwości wykonywania zadań biblioteki szkolnej przez bibliotekę publiczną”.

Oczywiście prowadziłoby to do masowej likwidacji bibliotek szkolnych. Dla niektórych uczniów kontakt z biblioteką szkolną to czasami jedyna styczność z jakąkolwiek biblioteką i książką! Bo do placówki publicznej jakoś im nie po drodze, a szkolna akurat zawsze pod ręką – nawet, jeżeli zjawiają się tam nie tylko po książkę. Znam moich uczniów i wiem, że nie wyobrażają sobie szkoły bez biblioteki!

Protest – wpisując swoje imię i nazwisko – można podpisywać tutaj.

stop_likwidacji_bibl

Read Full Post »

Temat bardzo niewalentynkowy:

Gdzie ustawić „Naszą szkapę” , czyli kłótnia o biblioteki – artykuł Aleksandry Pezdy w GW.

Read Full Post »

Ferie

Przypominam, że w ferie biblioteka będzie czynna

w czwartek, 14 lutego od godz. 10.

Zapraszam!

Read Full Post »

Znowu napiszę o Warpiu – dzielnicy Będzina, z którą będę związana już na zawsze, bo tutaj mieszkam przez całe życie. Dawno temu, kiedy byłam mała, historię Warpia poznawało się tylko z opowiadań sąsiadów czy rodziny – nie było jeszcze tylu wydawnictw regionalnych, co teraz. Opowiadała mi o nim moja babcia, która pamiętała czasy Warpia – Kamionki sprzed wojny. Była to dzielnica biedoty, z domami skleconymi naprędce z gliny i kamienia, krzywymi, w których stworzono później getto i gdzie stłoczono żydowskich mieszkańców Będzina, żeby wysłać ich stamtąd do Auschwitz.

Warpie, ul. Podsiadły. Na tej ulicy jako dziecko spędzałam baaardzo dużo czasu.

Warpie, ul. Podsiadły. Na tej ulicy jako dziecko spędzałam baaardzo dużo czasu.

Kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu nikomu nie przychodziło pewnie na myśl, że prywatne wspomnienia o życiu w dawnym Będzinie mogą mieć jakąkolwiek wartość. Na szczęście czasy się zmieniły, wydawnictw historycznych o mieście jest już dużo, pojawiają się też książki wspomnieniowe.

Warpie_Bedzin04

Bogusław Sobieraj, który urodził się w Będzinie w 1929 roku, zdecydował się opublikować to, co pamięta ze swojego dzieciństwa. Książkę „Wspomnienia o Warpiu przedwojennym i czasach hitlerowskiej okupacji” (Sosnowiec 2012) kupiłam do naszej biblioteki na spotkaniu autorskim w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Będzinie.

Bogusław Sobieraj podczas spotkania w MiPBP w Będzinie.

Bogusław Sobieraj podczas spotkania w MiPBP w Będzinie.

Przytoczę tutaj kilka fragmentów, które zaciekawić mogą mieszkańców Warpia (byłych i obecnych – wśród tych ostatnich jest przecież większość naszych uczniów!)

Warpie to teren zbobrowany, przekopany w poszukiwaniu kruszców. Głównie węgla i cynku, który zalegał pod powierzchnią. W późniejszym moim chłopięcym wieku napotykałem w okolicy Kotłowy szyby zalane wodą, oczka kilkunastometrowe mieniące się bladozielonkawymi kolorami. To była pozostałość po szybie dawnej kopalni „Lech” na Warpiu eksploatowanej w latach 1919-1924. (s. 9)

Gdy już nieco podrosłem i chodziłem do drugiej klasy Szkoły Powszechnej im. Kazimierza Promyka w Będzinie, moja mama posyłała mnie do sklepu Babczyńskiego po bułkę  z kiełbasą cytrynową na drugie śniadanie. (s. 13)

Cóż to za cudo ta kiełbasa cytrynowa???

Przez teren ulicy Górniczej na Warpiu przewijali się różni ludzie. Na przykład szlifierz, który na kołowym rowerowym wózku miał bruski, tarcze do ostrzenia, wprawiane w ruch obrotowy pedałem. Dzwonił młoteczkiem w kawał metalowej szyny i wybiegały kobiety z domów z nożami, nożyczkami do naostrzenia. (…) W lecie pojawiał się z białą budką na kołach, w białym fartuchu lodziarz. Obwieszczał swoją obecność donośnym głosem: „Lody!… lody!… lody!… lody!… Wychodź stary, wychodź młody! A kto loda nie skosztuje, niech mnie w d..ę pocałuje! Lody!… lody! Spod Poraja, za pieniądze i za jaja!” (s. 19)

Jeszcze kilka lat temu na naszym osiedlu pojawiał się pan z przenośnym stanowiskiem do ostrzenia – tak samo dzwonił młoteczkiem w coś metalowego – zawsze było wiadomo, kiedy przyszedł. Zrobiłam mu nawet zdjęcie, bo czułam, że niedługo mogę go już więcej nie spotkać. Niestety – nie udało mi się odnaleźć tej fotografii 😦

Na Warpiu powstawały tzw. biedaszyby. Pomiędzy Kotłową i tak zwanym Warpiem Dolnym, gdzie ludzie budowali sobie małe prowizoryczne domki, przylepione jeden do drugiego.  Z dachów  wystawały rury imitujące kominy. To była bardzo biedna dzielnica zamieszkiwana głownie przez górników i ludzi bezrobotnych. Mówiło się wtedy, że mieszkają na tzw. „dołkach”. (s. 23)

Kamionka_Warpie

Część Warpia: getto na Kamionce. Ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Źródło fot. pod tekstem.

Dla Żydów, którzy spragnieni byli świeżych ryb, łowiliśmy w stawach, gliniankach istniejących w pobliżu ulicy Krakowskiej, małe rybki – „śliże”. Miały wąsiki. I takie żywe, koszerne, dostarczaliśmy im na szabas. (s. 39)

Pozostałości po stawikach przy ul. Krakowskiej, gdzie mieści się nasza szkoła. Kiedy ja byłam mała łowiłam tutaj z koleżanką traszki.

Pozostałości po stawikach,  ul. Krakowska, przy której mieści się nasza szkoła. Kiedy ja byłam mała łowiłam tutaj z koleżanką traszki.

I jeszcze fragment, który może wydać się gimnazjalistom dziwny, bo przecież województwo śląskie i Polska to dla nich dziś rozlegle tereny aż po daleką zachodnią granicę. A jeszcze 75 lat temu granica była całkiem blisko Będzina. Tak wspomina o tym Bogusław Sobieraj:

Pewnego dnia, gdy mój tato miał nocna zmianę w kopalni, wybrałem się z nim na Śląsk, za Czeladź. Tam był już inny region, inna kraina. Za Czeladzią w tym czasie była granica. Przekraczając granicę docieraliśmy do wsi Przełajki i Bańgowa. Zagłębie Dąbrowskie zostało osaczone granicami, oddzielonymi od Generalnej Guberni granicą w Olkuszu. Na zachód tez była granica. Tam granica, tu granica. Gdzie się człowiek chciał poruszyć, wyrastały bariery. Nawet na moście w Sosnowcu, pod którym płynie sobie rzeka Brynica, też była granica dla Zagłębia Dąbrowskiego. Wyruszyliśmy z moim tatą na wyprawę. Jaki towar mieliśmy na wymianę w Przełajce u Ślązaków? Kilka garnków i łapki na myszy. Kobiety ubrane w długie suknie albo fartuchy patrzyły na nas, przybyszów, z zaciekawieniem.  (s. 44)

___

Zródło fot.” Część Warpia: Kamionka” – Aleksandra Namysło: Zanim nadeszła Zagłada… Położenie ludności żydowskiej w Zagłębiu Dąbrowskim w okresie okupacji niemieckiej. Katowice 2009, s. 130.

Read Full Post »

Dziś podczas oczekiwania na szkolenie BHP jeden z pracowników naszej szkoły wręczył mi najnowszy numer miesięcznika „Aktualności Będzińskie”. A tam:

blog_AB

Read Full Post »

Dziś pierwsza rocznica śmierci Wisławy Szymborskiej.

 

„Jawa”

Jawa nie pierzcha

jak pierzchają sny.

Żaden szmer, żaden dzwonek

nie rozprasza jej,

żaden krzyk ani łoskot

z niej nie zrywa.

Mętne i wieloznaczne

są obrazy w snach,

co daje się tłumaczyć

na dużo różnych sposobów.

Jawa oznacza jawę,

a to większa zagadka.

Do snów są klucze.

Jawa otwiera się sama

i nie daje się domknąć.

Sypią się z niej świadectwa szkolne i gwiazdy,

wypadają motyle

i dusze starych żelazek,

bezgłowe czapki

i czerepy chmur.

Powstaje z tego rebus

nie do rozwiązania.

Bez nas snów by nie było.

Ten, bez którego nie byłoby jawy

jest nieznany,

a produkt jego bezsenności

udziela się każdemu,

kto się budzi.

To nie sny są szalone,

szalona jest jawa,

choćby przez upór,

z jakim trzyma się

biegu wydarzeń.

W snach żyje jeszcze

nasz niedawno zmarły,

cieszy się nawet zdrowiem

i odzyskaną młodością.

Jawa kładzie przed nami

jego martwe ciało.

Jawa nie cofa się ani o krok.

Zwiewność snów powoduje,

że pamięć łatwo otrząsa się z nich.

Jawa nie musi bać się  zapomnienia .

Twarda z niej sztuka.

Siedzi nam na karku,

ciąży na sercu,

wali się pod nogi.

Nie ma od niej ucieczki,

bo w każdej nam towarzyszy.

I nie ma takiej stacji

na trasie naszej podróży,

gdzie by na nas nie czekała.

Z tomu „Koniec i początek”, 1997.

Read Full Post »