30 września to Dzień Chłopaka, dlatego dziś niemal 100% naszych uczniów to chłopcy. Wszystko przez to, że dziewczyny podjęły wyzwanie i przebrały się dziś za płeć przeciwną, strojąc się w czapki, koszule i krawaty, albo doczepiając sobie brody.
Gdybym – nawiązując do tego święta – pokusiła się o opisanie literatury chłopięcej/męskiej, pewnie musiałabym wyłuskać z naszych półek co drugą książkę. Wybór byłby za duży, a wyzwanie nie do objęcia jednym wpisem. Dobrałam zatem inny klucz – wyszukałam w naszym katalogu książki, w tytułach których występuje słowo „chłopak” lub „chłopcy”. Wynik trąci nieco myszką – wszystkie książki pisano lub wydano w latach 60. – 70. ubiegłego wieku i wcześniej, więc obecnym gimnazjalistom tytuły te nic nie powiedzą – kojarzyć je będą raczej ich rodzice.
Wyjątkiem będzie tutaj książka Ferenca Molarna „Chłopcy z Placu Broni”, która nadal jest lekturą w szkole podstawowej. Podobno – wiem od siostrzenicy – młodych czytelników ciągle bardzo porusza historia walki o ukochane miejsce zabaw i śmierć jednego z bohaterów powieści – Nemeczka.
Wśród pozostałych tytułów jest książka bardzo popularnej 40 i 30 lat temu pisarki Hanny Ożogowskiej „Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek”. To zabawna opowieść o zamianie ról bliźniaczo podobnego do siebie rodzeństwa. Sama w dzieciństwie bardzo lubiłam wszystkie książki autorki.
Na podstawie książki nakręcono nawet film. Kto pamięta te stare, cudne filmy dla młodzieży? 🙂
„Chłopiec w złotych spodniach” Maxa Lundgrena też wpadł mi w ręce w dzieciństwie. Pisarz wykorzystał w książkę motyw fantastyczny, o którym każdy marzył by, aby się ziścił. Opisał przygody chłopca posiadającego cudowne spodnie – za każdym razem, kiedy włożyło się rękę do kieszeni, trafiało się na miły w dotyku banknocik. 🙂
Już ponad tydzień temu do kin trafił reklamowany głośno film Jana Komasy „Miasto 44”. Gimnazjalistom bardzo się podoba. Najlepsze efekty specjalne sprawiły, że nie muszą uruchamiać wyobraźni, żeby zobaczyć, jak wojna zmieniła Warszawę. Czytelnicy sprzed lat mieli ogrom zniszczeń przed oczami, czytając książki Haliny Rudnickiej „Polną ścieżką” i właśnie „Chłopcy ze Starówki”. Jej bohaterowie próbują zorganizować sobie życie w mieście, które legło w gruzach, ale właśnie niedawno odzyskało wolność. Tak, te książki też należały do moich ulubionych.
„Chłopcy z ulic miasta” to książka wydana po raz pierwszy w 1934 r., autorstwa wyczulonej bardzo na krzywdę społeczną Haliny Górskiej. Składa się na nią kilka opowieści o gazeciarzach – młodych chłopcach ze Lwowa (należącego wtedy do Polski), którzy znajdują schronienie w zorganizowanej dla nich świetlicy. Książka dawno temu (jeszcze w latach 80.) była lekturą szkolną.
„Chłopca z Salskich Stepów” napisał Igor Newerly (właściwie Abramow) – współpracownik Janusza Korczaka z Domu Sierot. Abramow w czasie wojny trafił do obozu. Tam poznał rosyjskiego doktora, Diegtiarewa, którego wspomnienia obozowe stały się kanwą powieści.
„Chłopców z morskiej szkoły” Andrzeja Perepeczko nie znam, ale wnosząc po tytule i nazwie wydawnictwa można od razu wywnioskować, że to powieść o marynarzach. Młodzi płyną w niej na statku „Helena” do Stanów Zjednoczonych. Warte uwagi są rysunki autorstwa Eustachego Lecha Karłowskiego:
Ostatnia z książek to popularne niegdyś wydawnictwo profesora Andrzeja Jaczewskiego „O chłopcach dla chłopców”. W czasach, kiedy nie było internetu, wszelkie wydawnictwa o dojrzewaniu, miłości, popędzie seksualnym i psychologii młodego człowieka były rozchwytywane i zaczytywane do ostatniej, wypadającej z kleju na grzbiecie kartki. Ostra konkurencja nowych mediów pozwala im dziś spokojnie stać na półkach.
Wszystkim chłopcom z okazji ich święta – dużo radości i miłych chwil! (mogą być z książką) 🙂