Dziś pierwszy dzień wiosny, ale też Światowy Dzień Poezji.
Wiosnę każdy lubi, a poezja, no cóż… nie budzi powszechnego zainteresowania.
Biblioteki pełne są książek, do których nikt już nie zajrzy. Dział poezji chyba wiedzie w tym rankingu prym. Błąkają się obok niego nieliczni pasjonaci, szaleni z miłości i maturzyści udręczeni przedegzaminowymi przygotowaniami. Poza tym poezja leży odłogiem.
Jako dzieci uwielbiamy wiersze, ale z wiekiem jakoś ubywa nam do nich miłości. Czyżby zabijały ją z premedytacją szkolne analizy?…
A przecież poezja jest krótka i zwięzła, powinna mieć rzesze zwolenników, choćby tych, co nie lubią nadmiaru liter!
Poezja jest jak ściąga z rzeczywistości – tam, gdzie proza trwoni tusz na opisy światów i przyrody, poezja zadowala się kilkoma wersami. Resztę pozostawia naszej wyobraźni, ale widocznie nie lubimy uruchamiać jej w ten sposób.
Wpuszczam dziś światło i powietrze między strony, które nie myślały, że jeszcze ktoś je kiedyś uchyli. Posyłam w internetowy obieg wiersze śpiące dotąd w zapomnianych tomikach. Tyle robię dziś dla poezji. A Wy czytajcie.

Bertold Brecht z tomu „Rekin zęby ma na wierzchu”. Nasza Księgarnia 1986. Ilustracja Edward Dwurnik.