Nieoczekiwane wyprzedaże książkowe w „Auchan” to jest to, co bibliotekarki z małymi funduszami lubią najbardziej. Pod stosem tysięcy książeczek dla dzieci w twardych oprawach, przewodników turystycznych po dziwnych miejscach, czy tanich wydań nieczytanych przez nikogo lektur zawsze znajdzie się coś, co chętnie bym widziała w zbiorach naszej biblioteki.
Chęć przeradza się w pewność zakupu, kiedy pod czytnikiem okazuje się, że cena książki jest czterokrotnie niższa od tej podanej na okładce. Musielibyście widzieć wtedy mój wzrok – to jest radosny szał 🙂
Wiadomo, że takie tańsze egzemplarze są zawsze trochę sfatygowane – tu zagniecione, tam naderwane, czy po prostu już po tysiąckroć przewertowane przez oglądających – ale to nic nie szkodzi. Uszkodzenia tego typu nadają się do ekspresowego naprawienia i nie przeszkadzają potem w niczym szczęśliwym czytelnikom, którzy tylko czyhają na rzut nowości (nawet, jeżeli te nowości nie są znów takie zupełnie nowe).
Tak oto za grosze (trzeba dodać: grosze makulaturowe) do księgozbioru wpadły nam:
„Skarby” Joanny Gromek-Illg (Wyd. Prószyński i S-ka, 2010)
Sięgnęłam po tę książkę, bo przyciągnęło mnie smakowite zdjęcie filiżanki z kawą. Kiedy spojrzałam na nazwisko autorki od razu pomyślałam, że musi to być żona redaktora naczelnego Wydawnictwa „Znak”, Jerzego Illga. Z tyłu okładki przeczytałam, że to polonistka i filozof, scenarzystka i reżyserka filmów dokumentalnych, krytyk literacki, a „Skarby” to jej debiut powieściowy.
Książkę połyka się w jeden wieczór. To bardzo przyjemna opowieść rozgrywająca się w miłych okolicznościach miasta Krakowa (a zwłaszcza rynku tego miasta, gdzie w kawiarni pracuje dwójka bohaterów: kelnerka Monika i szatniarz Mikołaj).
Jest tam wątek miłosny, jest literacki i kryminalny związany z ciągnącą się przez lata przebudową rynku, która zakończyła się oddaniem dla publiczności wspaniałego muzeum podziemnego.
„4 czerwca” Joanny Szczepkowskiej (Wyd. Znak, 2009)
To wspomnienia autobiograficzne, ułożone chronologicznie obrazki.
Teksty Szczepkowskiej są krótkie, opowiedziane prosto, a przez to wzruszające. Autorka buduje z tych opowieści, niczym z małych klocków, obraz machiny komunizmu w Polsce. I jest to obraz przemawiający do wyobraźni czytającego (nieważne, czy takiego, co komunizm odczuł na własnej skórze, czy też zna go tylko z opowieści) o wiele lepiej, niż szczegółowe kompendia dotyczące historii tego okresu.
Ja przy czytaniu tej książki nie jeden raz się wzruszyłam.
Tę książkę trzeba przeczytać!
„Piasek ze szkła” Joanny Szczepkowskiej (Świat Książki, 2010)
Widać, że pisarce (i – nie zapominajmy – aktorce) najlepiej wychodzą formy krótkie, które zebrać można potem w całość. Tak jest w tym przypadku: książka to zbiór felietonów, które ukazywały się w „Gazecie Wyborczej” w latach 2004-2009.
Szczególnie lubiłam te teksty Joanny Szczepkowskiej – zawsze były jednymi z pierwszych, które czytałam w „Obcasach”. O niedawna już ich tam nie publikuje, chociaż w którymś z ostatnich numerów, chyba świątecznym, znów – gościnnie – pojawiła się ze swoim felietonem, w którym za każdym razem potwierdza niesamowitą zdolność obserwacji tego, co nas otacza: ludzi, rzeczy, zjawisk.
„Królowa Cieni” Marcusa Sedgwicka (Nasza Księgarnia, 2010)
To książka dla młodych czytelników, którzy lubią się bać. Nie będzie tutaj jednak pięknych wampirów – tworów współczesnej, młodzieżowej literatury i kultury popularnej, do których tak przyzwyczajone są fanki serii „Zmierzch”. Autor eksploatuje stare wierzenia, mity i legendy o wampirach.
Akcję umieścił w zimowej scenerii tajemniczej wioski Chust w siedemnastowiecznej Transylwanii, gdzie wierzy się mocno w zjawiska nadprzyrodzone i za realne zagrożenie uznaje ingerencje niejakiej Królowej Cieni. Bohaterami ksiązki są Peter i jego ojciec Tomas – drwal, który skrywa pewną tajemnicę…
Read Full Post »