Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Polskie Radio’

Było tak: na allegro pojawiło się jednocześnie kilka książek Stanisława Wygodzkiego w bardzo dobrym stanie – na dodatek wszystkie z autografami! I co istotne: w cenach, które nie powalały z nóg. 

Odkąd śledzę wydania autora wystawiane na sprzedaż nie spotkałam się z taką sytuacją. Bez wątpienia była to część większego księgozbioru, którego ktoś się pozbywał – i to księgozbioru kogoś, kto był ewidentnie fanem pisarza – może raczej fanką. Lub?… 

Spośród pięciu oferowanych tytułów wybrałam cztery najbardziej popularne, jeden pominęłam. Doprawdy nie wiem czemu, przecież i tak wszystkie je miałam już po dwa: kupione prywatnie i do mojej biblioteki szkolnej. 

Drżącą ręką włożyłam cztery wybrane książki do wirtualnego koszyka i natychmiast zapłaciłam, żeby już na pewno były moje. (Że czasami to nie działa dowiedziałam się później.)  A potem już przebierałam nóżkami i czekałam, żeby móc uchylić okładki, powiedzieć “ach!” i z wyznawczyni Wygodzkiego, która nie miała jego autografu w jednej chwili przeistoczyć się w posiadaczkę aż czterech! 

Pierwsze „ach!” powiedziałam, otwierając opowiadania „W deszczu”, gdzie przed najprawdziwszym autografem pisarza przeczytałam dedykację: „Pani R. (…)czyńskiej”. Drugie „ach!” przyniosło rozwiązanie imienia (nazwisko pozostawiając wciąż nieczytelne): „Ryszardzie (…)czyńskiej” i wpisane było na opowiadaniach „Koncert życzeń”. I w końcu trzecie „ach!” towarzyszyło wpisowi, który postawił znajomość autora i właścicielki książki w zupełnie innym świetle. 12 grudnia 1963 roku (w czwartek) w książce „Nauczyciel tańca” Wygodzki napisał po prostu „Pani Rysi”. A więc musiała być między nimi jakaś zażyłość! 

Czwartej książce nie towarzyszyło „ach!”, tylko zdziwiona mina. Bo trzymałam w ręku ten jedyny tytuł, którego nie zamówiłam. Nie było za to tego, który włożyłam do koszyka, i który w ogóle trudno zdobyć w dobrym stanie, a już z obwolutą, bez pieczątek starych bibliotek, za to z autografem – wcale! 

Złość trwała tylko do chwili uchylenia okładki. Bo na stronie tytułowej książki czwartej stało: 

Pani Dworczyńskiej – b. szef i dobry duch. 

Wstukuję w wyszukiwarkę nazwisko pani – pokazuje się jedna książka, którą Ryszarda Dworczyńska redagowała. “Wesoły kramik” – to zbiór anegdot o sławnych ludziach wydany przez “Śląsk” w 1969 roku. Drążę dalej i wreszcie docieram do nekrologów z “Gazety Wyborczej”. Tak dowiaduję się, że Ryszarda Dworczyńska zmarła 28 października 2011 roku i była redaktorką, współtwórczynią literackich audycji w Polskim Radiu, w starej dobrej „Trójce”. 

Źródło: Gazeta Wyborcza

Dzwonię do sprzedawcy i pytam o książkę, której mi nie przesłano. Jestem pewna, że ktoś inny ją kupił. Ale nie – jest i czeka na mnie!  

– Bo państwo przez pomyłkę, w zamian za “Pamiętnik miłości”, zapakowali mi “Pusty plac”! 

– Ach! Tu jest nasza zguba! Jak dobrze, że pani dzwoni! Wie pani, ile my się dziś jej naszukaliśmy? Bo ktoś ją od nas kupił – mówi pan, a mnie włosy stają dęba, bo ja już przecież wiem, że tej książki nie oddam…  

I mówię to sprzedawcy zupełnie szczerze. 

– To zrządzenie losu, ta pomyłka, bo to dla mnie cenny autograf. On mi wiele wyjaśnił! Ja tej książki panu nie odeślę!… 

– Cóż, a ja pani przecież nie zmuszę – sympatycznie śmieje się sprzedawca. – Mój błąd, ja się będę musiał tłumaczyć nabywcy. 

I tak by się to skończyło, gdyby nie wyrzuty sumienia – człowieka i bibliotekarki. Bo ktoś zamówił książkę, a ja mu ją brzydko sprzątam sprzed nosa! Więc ponownie dzwonię do sprzedawcy i proszę, żeby zapytał, czy osobie, która kupiła książkę zależy na samym tekście, czy na autografie? Bo jeżeli na książce, to ja mu wyślę moją, kupioną dawno temu. I trzymam kciuki, żeby to był koneser literatury Wygodzkiego, a nie łowca jego podpisu. Sprzedawca oddzwania.  

– Panu zależy na książce, nie autografie – mówi, a ja oddycham z ulgą. 

Tak więc wyślę “Pusty plac” Wygodzkiego ze zbiorów proboszcza parafii św. Józefa w Toruniu, którą kupiłam jakiś czas temu zamiast egzemplarza z księgozbioru Ryszardy Dworczyńskiej. Tak musiało być. 

Na koniec pytam jeszcze jaki jest autograf w “Pamiętniku miłości”, którego mi nie przesłano. Normalny, po prostu autograf bez rozbudowanych dedykacji. A więc gdyby w zamówieniu nie było pomyłki dostałabym cztery książki, pewnie nie odczytałabym w nich poprawnie nazwiska, bo uznałabym je za nieistotne. Gdyby nie autograf w książce, której nie zamówiłam, a którą dostałam, nie wiedziałabym, że weszłam w posiadanie egzemplarzy koleżanki z pracy Stanisława Wygodzkiego.  

Wiecie, że nie ma przypadków, prawda? Duch Wygodzkiego włóczy się po Będzinie, ale najwidoczniej również po antykwariatach warszawskich, pilnując, żeby egzemplarze jego książek trafiały do odpowiednich osób. 

Read Full Post »