Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Stanisław Wygodzki’

Jak wytłumaczyć komuś zachwyt nad starym zdjęciem, o którym myślało się, że nie istnieje, ale nagle trafia do ciebie na skrzynkę mailową? I nie jest to zdjęcie nikogo bliskiego, przodka – żadne z takich, co oczekują, żeby wkleić je na drzewo genealogiczne w miejsce od zawsze puste, wyczekujące podobizny.

116 lat temu, 13 stycznia 1907 roku o godzinie 6.00 w Będzinie urodził się Szyja Wygodzki, przyszły pisarz. Czeka go tylko 36 lat dobrego, spokojnego życia w miarę dobrze sytuowanej rodzinie pochodzenia żydowskiego. Później przyjdą lata mroczne. Jego ojciec jest na razie handlarzem z Pajęczna, który tymczasowo mieszka w Będzinie. Matka za to pochodzi z tego miasta, nad którym góruje wzgórze z rozsypującym się zamkiem. Wokół gęsta zabudowa, domy murowane i z drewna, różnej wielkości i jakości. Stoi też stara synagoga widoczna z oddali. Przemsza jest jeszcze rzeką nieuregulowaną, rozlewa się szeroko przed zamkiem. W niedziele pływa się po niej w łódkach, w tygodniu wędruje tamtędy transport. Podzamcze ma inny kształt, nie przypomina w niczym obecnej dzielnicy. Dzieje się dużo i intensywnie, mieszka tam biedota, rzemieślnicy, kataryniarze, najemni robotnicy i cyrkowcy.

Będzin w 1899 r.​ Źródło: Polskie zamki.​
https://www.zamki.pl/?idzamku=bedzin&msg1=4226​

Młody Szyja Wygodzki biega tam z kolegami. Obserwuje, chłonie specyficzny koloryt i klimat. Za 50 lat opisze to pięknie w swoich najbardziej znanych opowiadaniach z naszym miastem w tle („Basy”, „Szatanek”). W czytających jego teksty uruchamia się film jak ze starego kina. Nie mielibyśmy pojęcia jak naprawdę wyglądało życie w najstarszej dzielnicy Będzina na początku XX wieku, gdyby nie te opisy wypływające ze źródła jego dziecięcych wspomnień.

Interesuję się tym, co napisał Wygodzki. Dzięki allegro kompletuję jego książki swego czasu wycofywane z bibliotek i skazane na przemiał. Cieszy mnie każde zdjęcie pisarza i jego rodziny, które znajduję w sieci. Na wszystkich jest już starszym i zawsze poważnym panem. Uśmiech najpewniej bardzo rzadko pojawia się na twarzy kogoś, kto w transporcie do Auschwitz (1 sierpnia 1943 r.) podaje sobie, żonie i czteroletniej córce luminal, chcąc oszczędzić wszystkim śmierci w komorze gazowej. I zawsze o tym pamięta, rozpacz wkłada między wersy wierszy, opowiadań, bo on przeżył, one zasnęły. To wtedy kończy się jego życie szczęśliwe, a zaczyna bolesne i refleksyjne.

3 stycznia tego roku na Messenger prowadzonej przez mnie strony o Wygodzkim pisze Andrei Sosna. To imię i nazwisko wiele mi mówi – pierwszy brat Stanisława, Lajb zmienia imię i nazwisko na Andrzej Sosna i wyjeżdża w latach 30. do Rosji. Ma żonę i dwóch synów. I właśnie potomek jednego z nich – Romana, to piszący do mnie Andrei. Przesyła zdjęcia, na których widok serce mi na chwilę zamiera, bo przecież byłam przekonana, że nie zobaczę nigdy jak wyglądał Szyja (przyszły Stanisław), co obserwował tamto „egzotyczne” Podzamcze nastoletnimi oczyma. Ale oto jest – nawet w towarzystwie samego ojca i kilku jeszcze rówieśników. (Może i o tych myśli się, że nie ma po nich żadnego śladu, a oni patrzą z tego zdjęcia i trwają w pozie z kwietnia 1919 roku, wyczekującej ponownego wypowiedzenia ich imion i nazwisk.)

Będzin, 1919 rok. W środku siedzi Icchak Wolf Wygodzki, po prawej u dołu – Szyja Wygodzki – przyszły pisarz. Fot. przesłał Andrei Sosna.

Andrei przesyła mi też inne zdjęcie na wagę złota – podobiznę uśmiechniętego (!) Wygodzkiego z pierwszą żoną Frymetą Chaną Domb (zwaną Anką). Na tym zdjęciu nie ma jeszcze wojny, pociągów do obozów i luminalu, jest szczęście.

Na odwrocie napisano, że zdjęcie zrobiono w Będzinie, ale w tle za idącymi pagórki, wysokie drzewa iglaste. Wrzucam zdjęcie na stronę pisarza i po chwili jest podpowiedź – może to Krynica? Wpisuję „promenada” i „Krynica”. Pierwsze zdjęcie w wynikach wyszukiwania daje potwierdzenie. Dokładnie ten sam budynek stoi w Krynicy przy Bulwarach Dietla 13, mieści się w nim Pensjonat Małopolanka.

Frymeta Chana (zwana Anką) Wygodzka (z domu Domb) z mężem Stanisławem Wygodzkim w Krynicy. Fot. przesłał Andrei Sosna.

Te zdjęcia pokazuję dziś na lekcji uczniom klasy ósmej. Jak im to opowiedzieć, żeby chociaż trochę zrozumieli mój zachwyt nad odnalezionymi obrazkami z życia tego mężczyzny? Wplatam osobistą opowieść o tym, jak dawno temu pojechałam do Warszawy do likwidowanego antykwariatu, by tam – na przetrzebionych już z książek regałach – odkryć egzemplarz opowiadań Wygodzkiego „Koncert życzeń”. Że przez pierwsze lata życia mieszkałam na ulicy, która nosi teraz nazwę Wygodzkiego. I że tych punktów stycznych jest więcej, bo w pewnym momencie odkrywam, że pierwsza córeczka pisarza urodziła się tego samego dnia co ja. Że jestem w niezrozumiały sposób zafascynowana tym człowiekiem – jego historią, twórczością, życiem.

Lekcja o Wygodzkim i jego Będzinie w 116. rocznicę urodzin pisarza.

Od roku opowiadam uczniom mojej szkoły o Wygodzkim i będę opowiadała o nim kolejnym rocznikom. Patrzę w ich twarze i zgaduję, czy jest wśród nich nastolatek o szczególnej wrażliwości, co teraz chłonie wszystko, a za kilkadziesiąt lat napisze coś pięknego i prawdziwego, czerpiąc, tak jak kiedyś Wygodzki, ze źródła swoich dziecięcych wspomnień.

Lajb Wygodzki – Andrzej Sosna. Zdjęcie z 27.12.1929 r. To jego wnuk prześle mi powyższe zdjęcia Stanisława Wygodzkiego,

Read Full Post »

19 listopada 2022 r. Wygodzki powrócił do Będzina. Do tego miasta, o którym napisał w opowiadaniu „W kotlinie”, że to „najpiękniejsze miasto świata, pierwsze i ostatnie miasto mego życia”.

Ten „powrót” do rodzinnego miejsca przypada akurat w roku, w którym mija 30. rocznica śmierci i 115. rocznica urodzin tego poety i prozaika. Człowieka wrażliwego i jednocześnie szczególnie tragicznie poturbowanego przez historię.

Wybraliśmy się w podróż z Wygodzkim do czasów jego dzieciństwa, którego nie wspominał prawie wcale. Wszystko, czego możemy się o tym okresie życia dowiedzieć znajduje się w jego utworach. Opowiadanie „Szatanek” czy też mikropowieść „Basy” to swoiste maszyny do podróży w czasie. Skonstruowane z samych tylko słów, ale kiedy pozwolimy im się otoczyć, damy im się pochłonąć – w jednej chwili przenosimy się na Wzgórze Zamkowe w Będzinie z początku XX wieku. Przemsza była wtedy rzeką nieuregulowaną i rozlewała się szeroko przed ruinami zamku. Stała przed nim synagoga, a ze Wzgórza roztaczał się widok na pola uprawne i łąki z wysokimi trawami, w które Wygodzki zanurzał się z kolegami jak w odmęty fal.

Rozmawialiśmy oczywiście o debiucie i młodzieńczych ideałach, które zderzyły się brutalnie z rzeczywistością.

Wraz ze zgromadzonymi na spotkaniu (niektórzy z nich stali, bo zabrakło krzeseł) szliśmy krok w krok za pisarzem z naszego miasta, który opuścił je w sierpniu 1943 roku, tak jak tysiące mieszkańców Będzina pochodzenia żydowskiego. Pojechał wtedy do Auschwitz, a stamtąd innych obozów koncentracyjnych.

Łzy więzły w gardle, kiedy czytałam fragment powieści Gustawa Morcinka „Judasz z Monte Sicuro”, bo losy jednego z bohaterów książki inspirowane były tym, co podczas tej podróży do Birkenau przytrafiło się Wygodzkiemu i jego rodzinie.

Było o inspiracjach literackich, zmianie imienia i pierwszych utworach powojennych – najbardziej chyba popularnym tomiku wierszy „Pamiętnik miłości” oraz wielu utworach prozatorskich.

Okres popularności pisarza to lata 50. i 60. Mogliśmy uszczknąć tego klimatu m.in. za sprawą zdobytych z Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Będzinie niezwykłych zdjęć ze spotkania autorskiego z Wygodzkim, które miało miejsce w Grodźcu w styczniu 1963 roku. To z pewnością było spotkanie niezwykłe, bo według zapisu w kronice było wtedy 20% (tak, procent!) mrozu! 🙂

Potem przyszedł dla Stanisława Wygodzkiego ból niechcianej emigracji i ogromna tęsknota za Polską, gdzie miał już nigdy nie wrócić. Tęsknił więc w wierszach, wracał w nich tutaj i tylko takimi namiastkami powrotów mógł się cieszyć.

Umarł – tak jak nie chciał – z dala od swojego kraju, od rodzinnego miasta i miejsca, gdzie na zawsze już się błąka jego mała córeczka, co zgubiła czerwoną piłkę, „a gdy słyszała świst lokomotyw,/ to chyba z dali.”

Wydaje mi się, że teraz Wygodzki jest w Będzinie jakoś obecny. Wieczorami, kiedy księżyc wypływa na kurtynę za zamkiem na wzgórzu Szyja/Szaja/Stanisław/Johoszua obserwuje jak zmienia się jego miasto. Ono się zmienia, ale niezmienne pozostaje w sercu poety, w głowie pisarza, to pierwsze i ostatnie miasto jego życia.

Podczas spotkania opowiadałam oczywiście o realizacji innowacji pedagogicznej „Stanisław Wygodzki – pisarz z Będzina”, którą realizuję w SP nr 8 drugi rok. Jej efektem jest m.in. amatorski filmik podsumowujący „Stanisław Wygodzki – Powrót do domu”, który można obejrzeć tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=NIjaqLo4FC8

Powstała także strona na Facebooku poświęcona pisarzowi: https://m.facebook.com/people/Stanis%C5%82aw-Wygodzki-pisarz/100077351679037/

Rysunki uczniów SP nr 8 w Będzinie do książki Stanisława Wygodzkiego „Odwiedziła mnie żyrafa”.

Spotkanie odbyło się w ramach cyklu wykładów „SZUL – dom spotkań i nauki” organizowanych przez Fundację Brama Cukermana z Będzina.

Read Full Post »

W sobotę, 19 listopada o godz. 17.00 w siedzibie Fundacji Brama Cukermana (Będzin, al. H. Kołłątaja 24/28) opowiem o Stanisławie WYGODZKIM.

To przedwojenny pisarz z mojego miasta. który jest mi niezwykle bliski.

Na facebookowej stronie FBC znajdziecie zaproszenie na wydarzenie:

( https://www.facebook.com/events/622227326254114?active_tab=about )

Wyszliśmy z kotliny pnąc się w górę. Widok był rozległy. Przed nami leżało miasto, najpiękniejsze miasto świata, pierwsze i ostatnie miasto mego życia.

Tak o Będzinie pisał tuż po wojnie pochodzący stąd Stanisław Wygodzki.
Jak potoczyły się losy tego prozaika i poety?
Jaki Będzin wyłania się z jego opowiadań, powieści i wierszy?
I wreszcie – dlaczego ten bardzo popularny w latach 50. i 60. pisarz jest dziś niemal kompletnie zapomniany?
Postaram się odpowiedzieć na te pytania.

Adres strony o pisarzu prowadzonej przeze mnie w ramach innowacji pedagogicznej:

https://www.facebook.com/profile.php?id=100077351679037

I jeszcze Brama Cukermana o wydarzeniu:

Read Full Post »

Dokładnie 30 lat temu, 9 maja 1992 roku zmarł w Izraelu pochodzący z Będzina Stanisław Wygodzki.

Jeszcze w tym samym roku w Tel Avivie ukazał się „Zeszyt Pamięci” o pisarzu – wspominali go tam przyjaciele i znajomi. Tak pisała redaktor tego zbioru, Krystyna Bernard:

<<Po wielu latach, już w Izraelu, „obozowe płuca” dały nam prawie jednocześnie znać o sobie koszmarnym uczuciem duszenia się. To skurcz pęcherzyków oskrzelowych blokował dopływ powietrza. Bezsiła pętała nogi. Do dziś stoi przy wąskim, zawsze otwartym oknie fotel (Irena [żona SW] okryła oparcie lnianą zahaftowana serwetką, aby obicie nie parzyło pleców). [Wygodzki] Przesiadywał tu godzinami, łapiąc tlen z pobliskich drzew. (…)

Dziewiątego maja, wczesnym rankiem – telefon od Ireny. „Stasiek nie żyje. Pogotowie zabrało go do szpitala. To samo co zawsze. „Nie martw się”, powiedział. W karetce stracił przytomność. Tlen już nie pomógł.”

Obozowe płuca poniosły klęskę w swojej walce o łyk tlenu. Stało się to rankiem 9 maja 1992, w rocznicowym dniu alianckiego zwycięstwa nad nazizmem, który milionom ludzi szczelnie zaryglował drzwi przed dopływem powietrza, uśmiercając beztleniem.

Tym boleśniejsze z Nim rozstanie.>>

Na pierwszej stronie okolicznościowego wydania napisano:

Zeszyt Pamięci o Stanisławie Wygodzkim ukazuje się dzięki przyjaciołom Poety i Jego Twórczości, staraniem grona polskich Żydów w Izraelu. Zamiast kwiatów na grób, którego nie ma – bo wiele, wiele lat temu wybrał bezgrobie. Twórca bezgrobny, który nie umiał i nie chciał zapomnieć bezgrobia milionów Żydów, spopielonych przez nieludzką nienawiść.

Bez grobu/macewy nie ma gdzie położyć kamienia (tak robią odwiedzjący żydowskie cmentarze) – kładę go więc dziś symbolicznie na Zeszycie Pamięci.

Wśród wielu wierszy Wygodzkiego zgromadzonych w tomie „Pożegnanie” (Czytelnik 1990) jest kilka takich, które szczególnie pasują tu dziś, w rocznicę śmierci pisarza. Bo tak naprawdę pisał ciągle o nieustającym bólu, beznadziei i poczuciu straty. Jest jednak szczególny wiersz, zatytułowany po prostu kolejnym numerem, który jest tu na miejscu jak żaden inny. Brzmi w nim nieutulona nigdy tęsknota za Polską i ból odejścia.

39
Przegnać ten codzienny błękit
i pożegnać księżyc blady,
całonocny śpiew cykady
w palmie szerokorękiej.
Z kartki żółknącej na stole
strzepnąć pustynne piachy,
a potem – jednym zamachem
zdławić te żary nad polem,
i poddać się, poddać chmurze
szarej, jak ciężki grafit,
przez czarne, w deszczu, podwórze,
co tylko się we śnie przytrafić
może, przejść. I bardzo powoli
patrzeć, rozglądać się wszędzie,
gdzie mnie już nigdy nie będzie.
Jak to boli.

Źródła: Wygodzki. Zeszyt Pamięci. Praca zbiorowa pod redakcją Krystyny Bernard. Tel Aviv 1992.

Stanisław Wygodzki: Pożegnanie. Warszawa 1990.

Read Full Post »

Dziś mija 115. rocznica urodzin Stanisława Wygodzkiego.

W tym roku szkolnym podjęłam próbę przybliżenia pisarza uczniom mojej szkoły, składając z najważniejszych fragmentów jego biografii i twórczości innowację pedagogiczną.

Portret Stanisława Wygodzkiego z 1948 r. Fot. Benedykt Jerzy Dorys. Żródło: Polona.

Współpraca jest owocna. Przygotowaliśmy się do wejścia w temat, odbywając krótką podróż do Będzina z czasów dziecięctwa i młodości pisarza: oglądamy zdjęcia archiwalne miasta. To pozwala choć trochę wczuć się uczniom w tamte realia, spróbować spojrzeć na Będzin, którego nie znali, i zobaczyć go oczyma Wygodzkiego. A potem obraz wzmocnić tekstem, poznając fragmenty tych opowiadań autora, które mówią o dobrze nam znanych miejscach.

Po wyprawie będzińskimi tropami Stanisława Wygodzkiego przysiadamy się do jego poezji, która – jak widomo – sprawia uczniom trochę problemu.

Piszę „poeta, wiersz, poezja” i pytam, co uczniom kojarzy się z tymi słowami. Wśród odpowiedzi jest „Mickiewicz”, „rymy”, „uczucia”, ale pojawia się oczywiście: „nuda”, „o nie!” i „beznadzieja”.

A potem czytamy poezję Wygodzkiego: „Lokomotywa”, „Nad fotografią córki”, „O matce”. To wiersze o stracie, pełne bólu i niezgody na nieodwołalną nieobecność najbliższych. Uczniowie zamykają oczy, notują słowa, skojarzenia, uczucia lub szkicują obrazy, które podczas słuchania przyszły im do głowy.

Takie wejście w poezję trochę nas do niej przybliża, nie pozwala pozostać obojętnym, widzę, że po każdym wierszu uczniowie kreślą na leżących przed nimi kartkach kilka słów, szybki szkic.

Po lekturze wierszy wymazuję dotychczasowe skojarzenia, i wokół triady „poeta, wiersz, poezja” wyrastają nowe słowa – dyktowane oczywiście tym, co przed chwilą przeczytaliśmy/przeżyliśmy. Teraz pojawia się tam: smutek, żal, emocje, groza, strata.

Już po zajęciach dziewczyny przepisują na starej bibliotecznej maszynie jeden z wierszy Wygodzkiego.

Wiersz z tomu „Pamiętnik miłości” (1948).

Szukam informacji o pisarzu, zbieram okruchy, żeby jak najlepiej przygotować się do każdej lekcji z młodzieżą. Notatka w Wikipedii oczywiście nie wyczerpuje tematu.

Na dodatkowy, bardzo cenny ślad naprowadza mnie profesor Krystyna Heska-Kwaśniewicz z Uniwersytetu Śląskiego, była promotor mojej pracy magisterskiej, która zajmuje się m.in. literaturą śląską. Ponieważ opracowywała także literacką spuściznę Gustawa Morcinka od razu wskazuje mi książki, w których mowa jest o naszym pisarzu z Będzina.

W jej „Pisarskim zakonie. Biografii literackiej Gustawa Morcinka” odnajduję informację, że w lutym 1948 roku Morcinek był w Krakowie na zjeździe pisarzy-więźniów politycznych. Tam spotkał się m.in. ze Stanisławem Wygodzkim, którego zwierzenia bardzo nim wstrząsnęły. Po latach stały się one treścią rozdziału „O szyby deszcz dzwoni” z powieści „Judasz z Monte Sicuro” (1).

W książce jest odsyłacz do kolejnej książki: „Gustawa Morcinka ‚Listów spod morwy’ ciąg dalszy”, gdzie znajduję list Morcinka do Władysławy Ostrowskiej i wspomnienie o Wygodzkim:

(…) pytał się mnie kilka razy, czy jest zbrodniarzem, czy nim nie jest. Bo otruł dziecko – przypominam z tamtego poprzedniego listu, by ułatwić przypomnienie u Ciebie – bo otruł żonę i dziecko i siebie, gdy jechali z transportem z getta do Oświęcimia. Dziecko i żona skonały w pociągu, on wyszedł i teraz „krzyczy sumienie” u niego. Czy jest mordercą, czy nie jest? Nie jest! Lecz sumienie mówi co innego. (2)

List datowany jest na 16 lutego 1948 roku. To trzy lata po zakończeniu wojny, cztery i pół roku od momentu, w którym Wygodzki został z żoną i córeczką wysłany z Będzina do Auschwitz. W pociągu podał Annie, czteroletniej Ince i sobie truciznę. One zasnęły, on się obudził. Całe życie dręczyły go wyrzuty sumienia, że zamiast uratować rodzinę przed koszmarem śmierci w komorze gazowej zabił najdroższe osoby, a sobie zostawił zbyt małą dawkę trucizny.

Wielokrotnie przerabia ten temat w wierszach i opowiadaniach – do końca życia będzie zmagał się z konsekwencjami tego czynu. Ból po stracie wszystkich bliskich wyraża w przejmującym tomiku poetyckim „Pamiętnik miłości”, za który otrzymał nagrodę Związku Literatów Polskich w 1948 r. To z niego pochodzą wiersze, które czytaliśmy na zajęciach.

Wrócmy jednak do Morcinka i wspomnianego wyżej „Judasza z Monte Sicuro”. Zasłyszana od Stanisława Wygodzkiego traumatyczna historia znajduje odzwierciedlenie w opowiadaniu powieściowego Szymona Rozencwajga, który jedzie do obozu z Warszawy, a nie z Będzina, ale reszta jest już prawie taka jak u Wygodzkiego. Znajomi nazywają w książce Rozencwajga „Luminalem” i my wiemy, skąd to przezwisko. Tę truciznę zarówno pierwowzór bohatera książki, jak i on sam kupił od życzliwego aptekarza, co to wiedział, gdzie kończy się podróż żydowskich rodzin. Najpierw więc bohater opowieści daje ją córeczce, która usypia na kolanach matki, a następnie żonie.

Tylko że w powieści Morcinka jest straszniej niż było w rzeczywistości, bo Wygodzki dojechał do Auschwitz, gdzie ciała żony i córki zostały zapewne spalone. Opowiadanie Morcinka sprawia nam dodatkowy ból, fundując nagły zwrot akcji, bo oto kiedy swoją dawkę trucizny chce zażyć Rozencwajg, nagle słychać strzały, pociąg się zatrzymuje:

A gdy tak strasznie strzelali, ktoś rozbijał kłódkę przy drzwiach wagonu. Rozbił, drzwi odsunął. Ktoś świecił elektryczną latarką. A strzały wciąż były, i ktoś spoza światła krzyczał: – Żydy, uciekajcie w las! Partyzanci odbili pociąg!… To wszyscy porwali się i uciekli w las… – A ty, Luminal? – zapytał znowu starosta. – Ja też uciekał. Ostatni. Bo ja… Bo ja budziłem Joannę i Klarę. Uciekajcie, krzyczałem, jesteśmy wolni! Panowie partyzanci odbili pociąg! Klara, wstawaj, dzieciątko ty moje miłe! Joanna, zbudź się… (3)

Rysunek Zosi do wiersza „Lokomotywa” S. Wygodzkiego.

Wygodzki należy dziś do najbardziej popularnych autorów współczesnych, jego książki — szczególnie „Koncert życzeń” — szybko znikają z półek księgarskich – pisał w 1961 roku Zbigniew Żabicki. (4)

Współcześnie badająca twórczość Wygodzkiego dr Monika Szabłowska-Zaremba z KUL nazywa pisarza za Krystyną Bernard „tragarzem pamięci”, ale pisze też, że „należy on do autorów zapomnianych, z rzadka przywoływanych” (5).

To prawda, stąd mój pomysł na innowację pedagogiczną, która ma wydobyć Wygodzkiego z mroków niepamięci – przynajmniej w Będzinie, choćby tylko w naszej szkole.

Odkąd zajmuję się twórczością pisarza co i rusz trafiam na jakiś ślad, wątek. 24 grudnia 2021 dostaję (zapewne pod choinkę) kolejną wzmiankę o nim w artykule opublikowanym w „Magazynie od Święta” Gazety Wyborczej. Tekst nosi tytuł „Świat to jeden wielki obóz” i jest adaptacją przedmowy Timothy Snyder’a do książki „Here in Our Auschwitz and Other Stories”, zbioru opowiadań Tadeusza Borowskiego wydanego przez Yale University Press w 2021 r.

Skoro mowa w nim o Tadeuszu Borowskim od razu przeczuwam, że będzie też o Wygodzkim, z którym autor „Pożegnania z Marią” oczywiście się znał, i nie mylę się: pisarza wspomina się tam dwukrotnie. [W pierwszym fragmencie błędnie napisano, że opuścił Będzin w 1944 roku, w rzeczywistości było to w sierpniu 1943 roku podczas likwidacji getta.]

Timothy Snyder: Świat to jeden wielki obóz. „Magazyn od Święta” Gazety Wyborczej z 24.12.2021 r., s. 34.
Timothy Snyder: Świat to jeden wielki obóz. „Magazyn od Święta” Gazety Wyborczej z 24.12.2021 r., s. 35.

Czy te wzmianki znaczą, że jednak nie całkiem zapomniano o pisarzu z Będzina? Nie wiem, ale spróbujemy coś zrobić. Jest już w Będzinie ulica Stanisława Wygodzkiego, teraz będzie też pamięć.

***

(1) Krystyna Heska-Kwaśniewicz: Pisarski zakon. Biografia literacka Gustawa Morcinka. Opole, 1988, s. 142.

(2) Gustawa Morcinka „Listów spod morwy” ciąg dalszy. Listy Gustawa Morcinka do Władysławy Ostrowskiej. Katowice, 1985, s. 128-129.

(3) Gustaw Morcinek: Judasz z Monte Sicuro. Katowice 1982, s. 72-73.

(4) Zbigniew Żabicki: O Stanisławie Wygodzkim. „Poradnik bibliotekarza” 1961, nr 11, s. 334.

(5) Monika Szabłowska-Zaremba: „Tragarz pamięci” – rzecz o Stanisławie Wygodzkim. W: Ślady pamięci. Kraków 2010, s. 213.

***

O pisarzu pisałam też tutaj:

Read Full Post »

Przed wojną w Będzinie urodził się Stanisław Wygodzki. W maju minęła kolejna rocznica jego śmierci – zmarł w 1992 roku w Giwataim (koło Tel Awiwu w Izraelu).

Informację o śmierci Wygodzkiego (z błędną datą – zmarł 9 maja) przedrukował regionalny magazyn „Ekspres Zagłębiowski”, nr 7-8/1992, str. 2.

Wygodzki zaczął pisać w latach 30. XX wieku, a szczyt popularności jego twórczości przypadł na lata 50. i 60. Tworzył wiersze (wydał 9 zbiorów poezji), prozę, ale też opowiastki dla dzieci. Był recenzentem, tłumaczem, autorem reportaży i scenariuszy.

Jak wysoko ceniona było jego pisarstwo można przekonać się, przeglądając wydaną w 1957 roku broszurkę „Pisarze Polski Ludowej”. Sylwetka poety i prozaika z naszego miasta prezentowana jest tam razem z takimi tuzami literatury polskiej jak Tadeusz Konwicki, Stanisław Lem czy  Tadeusz Różewicz.

Adam Tatomir „Pisarze Polski Ludowej. Wybór sylwetek poetów i proziaków”. Warszawa 1957, s. 8-9.

Po wojnie Wygodzki opublikował tomik poezji „Pamiętnik miłości” (1948), za który dostał nagrodę Związku Literatów Polskich. Wiersze te, których nie sposób czytać bez wzruszenia, stanowiły pożegnanie z rodziną i były niejako rozrachunkiem z czasem wojny, w której stracił wszystkich bliskich. Podczas wywózki z getta w Będzinie podał sobie, żonie i czteroletniej córeczce luminal. Anna i Mindel zmarły, a do Auschwitz dojechał tylko on, bo jego dawka specyfiku okazała się zbyt mała na wieczny sen.

Do 1939 roku Będzin to było jego miejsce na ziemi. Po wojnie jednak tutaj nie wrócił, można sobie wyobrazić dlaczego. W jednym z opowiadań pisze o tym, co nie przestawało go dręczyć:

Gdyby wam wskazano, że oto tamta kobieta otruła swego syna w obawie, aby nie cierpiał w kaźni niemieckiej, czy mielibyście odwagę zapytać o to, co myśli, co czuje, gdy wspomina ten czyn? Czy zapytalibyście, jak czyn ów rozważa w swojej myśli nocą, gdy jest samotna? [„Ubranie”. W: „Upalny dzień”, Warszawa 1960, s. 254.]

Z drugą żoną Ireną i dwójką dzieci (Adamem, Ewą) osiedlił się w Warszawie. Wyjechał z Polski w 1968 roku, ale nigdy nie przyzwyczaił się do życia w Izraelu. Tęsknił za swoją ojczyzną, czemu dawał wyraz w poezji. Tak pisał w wierszu „64” z tomu „Drzewo ciemności” (Londyn 1971):

Raz tam być przejazdem –

wierzby, lipy, brzozy,

skrzyp chłopskiego wozu,

mgłą zasnute gwiazdy.

[…]

Tam drzwi zaparte kłodą

na opuszczone pokoje

i tam, w milczeniu, postoję

dla nieskończonych powodów.

[Cytat za: Włodzimierz Wójcik „Żydowska polska dusza. O Poezji Stanisława Wygodzkiego”. W: „Spotkania zagłębiowskie”. Katowice 2006, s. 43.]

Od 1970 roku jego twórczość była w Polsce zakazana, więc z bibliotek masowo wycofywano zbiory prozy i poezji sygnowanych nazwiskiem Wygodzkiego. Nie przetrwało ich dużo, można więc uznać, że każdy ocalony egzemplarz jest dziś w jakiś sposób cenny.

Napisał wiele opowiadań, w których porusza tematykę Holocaustu, ale w swoich tekstach wraca też do Będzina sprzed wojny, z czasów młodości i dzieciństwa. Dzięki tym obrazom przelanym z pamięci na papier mamy możliwość przyjrzenia się miastu sprzed stu lat. Opisuje na przykład, jak wyglądało życie na Podzamczu, gdzie mieszkał.

Zabudowania przed Zamkiem w Będzinie.  Źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe: https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/skan/-/skan/06c8e6ac741594e06e3b3d94ef3bfed9889356e75af0344194848fe6f4035fdc

Ulica Plebńska w Będzinie, tuż przy Zamku. Źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe: https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/jednostka/-/jednostka/5928674

Teren przy zamku i wzdłuż Przemszy był dosyć gęsto zabudowany. Mieszkali tam głównie ubodzy mieszkańcy pochodzenia żydowskiego, w przeciwieństwie do tych majętnych, którzy zajmowali reprezentacyjne kamienice przy ul. Małachowskiego. Choć była to dzielnica przeludniona, nędzna i raczej nieatrakcyjna, to we wspomnieniach Wygodzkiego jawi się jako klimatyczna, swojska. To pewnie także za sprawą czaru dzieciństwa, dzięki któremu każde miejsce – nawet i najbrzydsze na świecie –  zostaje opisane przeważnie w sposób pozytywny.

Jest w Będzinie zapomniana uliczka na terenie byłego getta będzińskiego, której w 2017 roku miasto nadało miano Stanisława Wygodzkiego. Idę o zakład, że mało który z jej mieszkańców wie, kto zacz, ten Wygodzki.

Widok na ulicę Stanisława Wygodzkiego od strony ulicy Rutki Laskier.

Jeden z przedwojennych domów przy ul. S. Wygodzkiego. Mieszkałam naprzeciw w domu, którego już nie ma.

Tuż obok, na ulicy Rutki Laskier, Wyzwolenia czy Wilczej mieszkają nasi uczniowie. Pewnie nie przypuszczają nawet, że pisarz przez pewien czas tam pomieszkiwał. W czasie wojny został wysiedlony ze swojego mieszkania przy ul. Sączewskiego 13, przenosił się kolejno na ul. Kołłątaja, potem Podjazie, by wylądować ostatecznie na Wilczej, o której wspomina nawet w wierszu „Kamionka”:

Dom przy ul. Sączewskiego 13, gdzie przed wojną mieszkał Stanisław Wygodzki.

Fragment ulicy Wilczej.

Obrazki z ulicy Wilczej.

Widok z końca ul. Wilczej na pola ciągnące się za Kamionką w kierunku sosnowieckiej Środuli, gdzie w czasie wojny również znajdowało się getto.

Mam nadzieję, że w przyszłym roku szkolnym uda mi się przeprowadzić z naszymi uczniami cykl lekcji o pisarzu. Początkiem niech będzie to nagranie, w którym czytamy fragment opowiadania „Basy”. To jedno z tych, w którym Wygodzki przedstawia nam Będzin, jakiego do tej pory nie znaliśmy.

[Fragment „Basów” czytają uczniowie, którym bardzo dziękuję za udział w przedsięwzięciu: Alicja Ferdyn, Lena Stachera, Maria Wilk, Aleksander Zagórny.]

Już w 2004 roku Wojciech Grabowski zrealizował film „Wspomnienie z Będzina”, w którym wykorzystano fragment opowiadania „Szatanek” S. Wygodzkiego:

Przy pisaniu tekstu korzystałam m.in. z artykułów:

Monika Szabłowska-Zaremba „Tragarz pamięci” – rzecz o Stanisławie Wygodzkim. W: „Ślady pamięci”. Kraków 2010, s. 213-230.

Włodzimierz Wójcik „Żydowska polska dusza. O Poezji Stanisława Wygodzkiego”. W: „Spotkania zagłębiowskie”. Katowice 2006, s. 37-49.

O Stanisławie Wygodzkim pisałam też tutaj.

Read Full Post »

W 2017 roku w Będzinie zmieniono nazwy niektórych ulic. Najbliższe mojemu sercu ulice z dzieciństwa – Podsiadły i Pstrowskiego otrzymały odpowiednio nazwy: Rutki Laskier i Stanisława Wygodzkiego. I o ile pierwsze nazwisko jest albo znane, albo przynajmniej kojarzone przez mieszkańców miasta, o tyle drugie przywołuje na twarz zakłopotanie przykrywające niewiedzę.

Dziś, 13 stycznia, przypada rocznica urodzin Wygodzkiego – poety i pisarza urodzonego w 1907 roku Będzinie, i związanego z naszym miastem do 1943 roku. Znający historię Będzina już zgadują, co może oznaczać ten rok, i jakie były losy będzinianina pochodzenia żydowskiego. Po likwidacji getta na Kamionce (właśnie tam znajduje się teraz ulica, której patronem jest pisarz) Wygodzki trafił do obozów w Oświęcimiu, Oranienburgu, Sachsenhausen i Dachau. Udało mu się przetrwać to piekło – w 1947 roku wrócił do Polski i zamieszkał w Warszawie. Pracował m.in. w Ministerstwie Kultury i Sztuki, w Polskim Radiu, gdzie pełnił funkcję redaktora naczelnego działu literackiego.

Debiutował tomikiem wierszy („Apel” i „Żywioł liścia” w latach 30. XX wieku), ale pisał także wzruszające opowiadania o Będzinie z czasów okupacji, za które należałaby mu się jedna z głównych, a nie tylko maleńka, skromna uliczka gdzieś na końcu miasta.

Tak się składa, że na tej uliczce mieszkałam zaraz po urodzeniu, mieszkały tam również moje babcie, więc spędziłam na niej pierwsze lata życia. Po przemyśleniu sprawy jednak cieszę się, że patronat właśnie nad moją dawną ulicą dostał autor „Basów” i „Koncertu życzeń”. (Druga ulica, na której mieszkałam, to Rutki Laskier (!)).

Wygodzki był uznanym poetą, pisarzem i tłumaczem (z literatury niemieckiej i żydowskiej). W 1949 został odznaczony Orderem Sztandaru Pracy II klasy, a w 1959 Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Pisał również dla dzieci – mój syn uwielbia jego książkę „Uciekł lew”. Kupiliśmy ją na allegro – wydanie z 1965 roku, niestety od tamtej pory nie było wznowień tej rewelacyjnej opowiastki.

Stanisław Wygodzki „Uciekł lew”. Nasza Księgarnia 1965. Ilustrował Ignacy Witz.

Wygodzki wyjechał z kraju – wiadomo – w 1968 roku. Jak piszą w Wikipedii: głównie z powodu szykan wobec jego dzieci: Adama i Ewy, które miał z drugą, poznaną po wojnie, żoną Ireną.

Historia jego pierwszej rodziny jest boleśnie tragiczna. W sierpniu 1943 roku, w pociągu wiozącym do obozu Auschwitz-Birkeanu tysiące mieszkańców Będzina, Wygodzki  – wiedząc, co czeka ich na miejscu – podaje sobie, swojej żonie i córeczce luminal… Niestety, sobie wymierzył zbyt małą dawkę trucizny. Jak można się domyślić, niezgoda na te śmierci nigdy go nie opuści. Sam pisze o tym w wierszu pochodzącym ze zbioru „Pożegnanie”:

Stanisław Wygodzki „Pożegnanie”. Czytelnik 1990.

Stanisław Wygodzki zmarł w 1992 roku w Tel Awiwie.

Read Full Post »