Takich miejsc jest na świecie coraz więcej: muzeów, gdzie zbędne są filcowe bambosze, a eksponatów nie odgrodzono od zwiedzających sznurem zakończonym złotymi końcówkami. Tam, gdzie byłam w ubiegłą niedzielę, można wszystkiego dotykać, próbować, eksperymentować (a może nawet zepsuć), bo to nietypowe muzeum edukacyjne.
Oczywiście chodzi mi o Centrum Nauki „Kopernik” w Warszawie, które otwarto dla publiczności w listopadzie 2010 r., i od tamtej pory przeżywa nieustające oblężenie.
Kolejki ciągną się przed wejściem jak węże, i to bez względu na godzinę i porę roku. W niedzielę „Kopernika” otwierano o 10.00. Byłam tam kilka minut wcześniej, a i tak do chwili, kiedy dotarłam do kasy i dostałam kartę wstępu upłynęła ponad godzina!!!
Nie opiszę tutaj wszystkiego, co zobaczyłam i czego doświadczyłam w CNK, wybiorę tylko te rzeczy, które najbardziej mnie zaciekawiły. Oto wybór z setek zdjęć, które zrobiłam podczas 6-godzinnej wizyty… Wydaje się, że 6 godzin to dużo, ale i tak nie zobaczyłam połowy rzeczy! Jedno jest więc pewne: na pewno tam wrócę!
Naprzeciw kas stoi robot, który – aby umilić życie oczekującym w kolejkach – gestykuluje, mruga, śpiewa i mówi. Cytuje m.in. znane kawałki z kultowych seriali: Panie, tu nie jest salon damsko-męski! Tu jest kiosk ruchu! Ja tu mięso mam!
A tutaj już znajome klimaty 😉 W galerii „Strefa Światła” (dla amatorów zagadek kryminalnych) znajduje się m.in. willa złoczyńcy, Arseniusza Crona, a w niej – jego biblioteka z popiersiem ukochanej żony Aurory.
W tej samej „Strefie światła” znajdziemy jeden z najpopularniejszych tutaj eksponatów – pokój, który wymyślił w 1934 r. amerykański okulista, Adelbert Ames. Z zewnątrz pokój wygląda normalnie, ale w rzeczywistości pomieszczenie ma kształt trapezu, a ściany, podłoga i sufit ustawione są skośnie. Tak uzyskano perspektywę, dzięki której osoby stojące po lewej wydają nam się małe, a po prawej – nienaturalnie duże. Wypróbowałam to na sobie 😉
Na wystawie „Re:Generacja” znalazłam coś, co przydałoby się do przeprowadzanych przeze mnie lekcji o cenzurze (przy okazji wystawy o zakazanych książkach). Tutaj można było wczuć się w rolę cenzora i samemu poprawić nieprawomyślne teksty.
Na wystawie „Korzenie cywilizacji” można było obejrzeć trójwymiarowy Kamień z Rosetty, który umożliwił naukowcom odczytanie hieroglifów, czyli „świętych znaków” (dzięki temu, że napisy były umieszczone także w języku greckim i egipskim). Oryginalny Kamień jest z bazaltu, ma 114 cm wysokości, 72 cm szerokości i 30 cm grubości; waży 762 kg. Jest przechowywany w British Museum w Londynie.
Obok Kamienia z Rosetty znajduje się maszyna, która tłumaczy tekst na hieroglify. Tak przetłumaczyła wpisany przeze mnie wyraz „biblioteka”:
Przy tej postaci zabawiłam dłużej – to Elektrybałt, postać, którą wymyślił Stanisław Lem. Ten elektroniczny poeta trzyma w ręku „książkę”, w której wybieramy, jaki wiersz ma nam wymyślić, a potem wyrecytować. Możemy wskazać m.in. sonet, limeryk czy balladę, a potem zainspirować, wskazując mu słowa, których ma użyć.
Oczywiście byłam bardzo monotematyczna i z uporem wpisywałam: bibliotekarz, księgozbiór, bibliofil. Efektem pracy poety było m.in. takie piękne haiku, które na zdjęciu wyszło nieostro, dlatego je przepisuję:
Książka znów boli
Poranek nabiera barw
Tańczę w ciemności
To pozostałe wiersze, które stworzył dla mnie Elektrybałt:
A to prawdziwa rewelacja – mindball: na tym urządzeniu można zmierzyć się w pojedynku umysłów. Na środku stolika leży kulka. Dwie osoby zakładają na głowę opaskę, która rejestruje intensywność ich fal mózgowych. Ten, kto ma spokojniejsze myśli lub potrafi je wytłumić, wbija przeciwnikowi piłeczkę do bramki. Ja poniosłam w tym pojedynku sromotną klęskę, bo mam tysiąc myśli na minutę;-), a wiadomo, jak trudno jest nagle, na zawołanie, nie myśleć o niczym.
I już ostatni eksponat, który znajduje się w galerii „Człowiek i środowisko”. Można siłować się z maszyną, wybierając wcześniej odpowiedni dla swoich możliwości poziom: słabeusz, początkujący, twardziel, siłacz i mistrz. Zrobiłam to zdjęcie z myślą o przychodzących do biblio uczniach, którzy używają czasami stołów czytelni, jako miejsc do pojedynków na rękę…