Witam wszystkich, którzy tutaj zaglądają. Miło było wypoczywać, ale powrócić tutaj – jeszcze milej :)…
Tradycyjnie już, w pierwszych dniach (tygodniach) nowego roku szkolnego powspominam wakacje – oczywiście będą to wspomnienia z książkami w tle.
Zacznę więc od tegorocznych wakacyjnych pamiątek, których rodzaj można w moim bibliotekarskim przypadku łatwo przewidzieć. Co będzie przypominało mi letni wypad A.D. 2011? Kilkanaście książek na półkach, bo w tym roku naprawdę zaszalałam z ilością. Oto mój wakacyjny nabytek:
Zakupy książkowe zaczęłam bardzo skromnie, bo w drugim dniu wakacji kupiłam w pewnym belgijskim antykwariacie małą książeczkę Antonio Tabucchi. Historia o tym, jak weszłam w jej posiadanie, to materiał na długą opowieść ilustrowaną zdjęciami, więc zamieszczę ją w kolejnym wpisie.
Potem (już we Włoszech) kupiłam bardzo grzecznie jedynie dwie książki w księgarni (Edoardo Nesi „Storia della mia gente”, która zdobyła w tym roku najbardziej prestiżową włoską nagrodę literacką „Premio Strega” i powieść dla młodzieży autorstwa Bianchi Pitzorno).
Będąc w Cremonie (miasteczku, gdzie urodził się sławny lutnik, Antonio Stradivari) natrafiłam przy pewnym sklepie na mały stolik, na którym leżało kilka książek. Na szybie ktoś wywiesił informację, że książki można wziąć, a po przeczytaniu puścić ponownie w obieg (taki bookcrossing, tyle że bez naklejek i numerów). W ten sposób weszłam w posiadanie trzech powieści. W jednej z nich – „La boutique del mistero” Dino Buzzati znalazłam taką oto dedykację:
Dedykacja głosi: „Z nadzieją, że będziesz czytać więcej, i że także ta książka nie wyląduje w piwnicy. Alesandro”
Obdarowany widocznie nie wziął sobie do serca słów darowującego, bo książka nie stoi teraz na półce u właściciela w Cremonie, tylko po 18 latach wylądowała na regale będzińskim.
Wszystko wskazywało na to, że przywiozę z wakacji tylko te 6 książek, jednak przed samym powrotem do domu postanowiłam zrobić większe zakupy w jednym z dużych supermarketów. I to była bardzo dobra decyzja, bo po wejściu na pasaż sklepu moim oczom ukazał się ten piękny widok, a serce skoczyło do góry z radości:
„Książki dla każdego – 5,90 euro za kilogram” to najpiękniejszy napis, jaki przeczytałam podczas tych wakacji 🙂
Musielibyście widzieć mnie, jak nurkuję w tych stosach wzdłuż i w poprzek! Szaleństwo!
Co znamienne, po podejściu do stoiska pierwszą książką, jaka wpadła mi w ręce, było włoskie wydanie „Córki czarownic” Doroty Terakowskiej! Potem, kiedy przetrząsnęłam tam już prawie wszystko okazało się, że to był jedyny egzemplarz w całym tym stosie. I mam go właśnie ja. To na pewno sprawka Doroty! 🙂
Skomentuj