A teraz będzie aktualnie w dwójnasób: zajmę się tematem świątecznym i inwentaryzacyjnym zarazem.
Przy okazji wpisywania książek do sytemu bibliotecznego prowadzę oczywiście również selekcję książek. Czasami, z bólem serca, muszę pożegnać się z tymi, które są już zdezaktualizowane albo tak zniszczone, że choćby czytelnikowi nie wiem jak zależało na pewnym tekście i upierał się bardzo, że koniecznie musi go przeczytać – to gdyby zobaczył taki egzemplarz, to na pewno by książki nie wypożyczył.
Kilka lat temu robiłam już wstępną selekcję księgozbioru przy przenoszeniu biblioteki do nowych pomieszczeń, ale nie byłam w stanie przejrzeć każdej z 14 tysięcy książek, żeby ocenić jej ewentualną przydatność i stopień zużycia. Teraz, mając je w ręce wszystkie po kolei przy wklepywaniu danych do MOLa, mam taką możliwość.
I oto na 3 dni przed Wigilią na biurko trafia do mnie m.in. bardzo stare wydanie „Dziadka do orzechów” – z 1959 roku. Piękna opowieść niemieckiego pisarza (także malarza i kompozytora) Ernesta Teodora Amadeusza Hoffmanna, której akcja dzieje się właśnie w Wigilijny wieczór w rodzinie Radcy. Mała Klara marzy o wielkiej miłości, dlatego znaleziony przez nią pod choinką zwykły dziadek do orzechów ożywa w marzeniu sennym – staje się księciem, Klara zaś księżniczką. Razem wędrują do Krainy Słodyczy. Ta opowieść stała się kanwą baletu – feerii [w dwóch aktach, trzech obrazach, z prologiem (1877)], do którego muzykę napisał Piotr Czajkowski. Sztuka jest grana zazwyczaj właśnie w okresie Bożego Narodzenia.
Ale powróćmy do egzemplarza książki. Szybkie oględziny były wystarczające, żeby wydać wyrok nieodwracalny: książkę trzeba wpisać do systemu i od razu zubytkować (czyli wykreślić z inwentarza), ponieważ jest już baaaardzo zniszczona. Zawahałam się przed wyrzuceniem „Dziadka”, bo książka miała piękne rysunki autorstwa Jana Marcina Szancera, niezwykle cenionego ilustratora setek książek dla dzieci i młodzieży. Ci, którzy byli młodzieżą kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu wiedzą, kto zacz – Jan Marcin Szancer. Dzisiejszej młodzieży dość powiedzieć, że ten sam tekst bez wizji Szancera – i z jego ilustracjami – to jakby dwie różne książki.
Oczywiście wyrzuciłam zniszczony egzemplarz. Uratowałam jednak dla Was (i dla siebie 😉 ) piękne rysunki Szancera z „Dziadka do orzechów”. Oglądajcie i podziwiajcie!
Może i Wam przyśni się coś równie bajecznego w Wigilijną noc?
Rysunki Jana Marcina Szancera z książki E. T. A. Hoffmanna „Dziadek do orzechów” wydanej przez „Naszą Księgarnię” w 1959 roku:
Całkiem wyrzuciłaś? Zawsze mnie intrygowało, co się robi z takimi książkami? Pakuje i pod śmietnik? Niszczy komisyjnie? Ustawia na półkę, żeby czytelnik mógł wziąć?
P.S. Jeśli książka fizycznie nie jest na śmietniku, to ja bym ją bardzo chętnie przygarnęła bez względu na jej stan.
Książki, które są strasznie zniszczone – każda kartka osobno, albo wpadły komuś do zupy, bądź są już tak brudne od 50-letniego używania, że groza bierze wziąć je do ręki, odpisuje się z inwentarza i oddaje na makulaturę. Gdybym tego rodzaju książkę ustawiła na półce do wzięcia przez czytelnika, to po prostu bym go obraziła. Jeżeli daję coś czytelnikom, to musi to być w bardzo dobrym stanie. Tego ‚Dziadka’ na wyjściu zobaczyła moja koleżanka i stwierdziwszy, że nigdy nie czytała, a tu się święta zbliżają – weźmie sobie do poczytania. Kiedy zobaczyła, w jakim stanie jest ta książka – stwierdziła, że będzie czytała przyobleczona w rękawiczki 😉