Zazdroszczę obecnym studentom katowickich uczelni. Nie tego, że są ode mnie młodsi, ale tego, że mają możliwość korzystania z najnowocześniejszych i zapierających dech w piersiach miejsc, oferujących dostęp do wiedzy i różnego rodzaju źródeł informacji – z cudownych bibliotek. Poprzednio pisałam o jednej z nich, teraz pora na kolejną, której oficjalne otwarcie odbywa się właśnie dziś – to Centrum Informacji Naukowej i Biblioteka Akademicka.
Zdarzało się, że podczas moich studiów bywałam na wykładach katowickiego Wydziału Nauk Społecznych, gdzie okna jednej z auli wychodziły na szkaradne i zaniedbane, stare lodowisko. Oczywiście, że nie dałabym sobie wtedy wmówić, że za kilka lat w tym miejscu będzie stała cudowna i najprzystępniejsza biblioteka w okolicy!

Budynek zaprojektowała pracownia HS99 – Dariusz Herman, Piotr Śmierzewski i Wojciech Subalski.
CINiBA reklamuje się jako biblioteka otwarta i nie jest to żadna ściema (jak bywa z reklamami), tylko rzeczywistość.
Wszystko pracuje tutaj na tę otwartość: rozwiązania architektoniczne, wolny dostęp do zbiorów i niesamowita atmosfera. Na mnie to działa. Chodziłam tam z otwartą ze zdumienia i szczęścia buzią, jak dziecko, któremu zafundowano wyjazd do Disneylandu. To jest od dziś mój biblioteczny Disneyland ;-).
Od momentu przekroczenia drzwi budynku potrzeba nam kilka sekund na zostawienie rzeczy w szafkach lub tradycyjnej szatni. (Szafki działają na 1 lub 2 zł. Żeby je zamknąć nie trzeba być świeżo po skoku na bank i mieć przy sobie całych 5 zł – tak jak w Bibliotece Śląskiej ;-)) A potem wystarczy pójść w miejsce, gdzie znajduje się to, co nas interesuje: książka, czasopisma czy multimedia. I brać, ile wlezie – tak po prostu – żadnych rewersów wypisywanych w pocie czoła.
Choć budynek jest ogromny, łatwo wszędzie trafić, bo na właściwy trop (i dział) naprowadzają punkty informacyjne, które wyróżniają się kolorystyką na tle futurystycznej i bardzo modnej szarości betonowych ścian. Układ książek jest działowy, wg UKD, czyli taki, jak w bibliotekach publicznych. I najważniejsze: żeby skorzystać z biblioteki na miejscu nie potrzebujemy żadnej karty! Po prostu wchodzimy i już! (Zupełnie odwrotnie, niż np. w BŚ).

Efekt otwartości widoczny już po wejściu do budynku. Półki z książkami od holu głównego oddzielają ściany z szyb.

Punkt informacyjny – po prawej. Miejsca między regałami jest tyle, że można tu jeździć na wrotkach 😉


To z pewnością będzie znak rozpoznawczy tej biblioteki – kręte schody na wyższe poziomy.

Na wszystkich trzech poziomach użytkownicy mają wolny dostęp do zgromadzonych materiałów – to znaczy, że zarówno książki do skorzystania na miejscu, jak i te do wypożyczenia, można wziąć sobie z półki samemu, przejrzeć i zadecydować, czy tego właśnie szukaliśmy. (Brak tutaj tradycyjnego podziału na książki w wypożyczalni i czytelni – wszystko jest tu wielką, ogólnodostępną czytelnio-wypożyczalnią.)
Łatwo zorientować się, czego nie można ze sobą zabrać do domu, bo oznaczone jest czerwoną kropką na grzbiecie. Oczywiście są też magazyny, które obsługują wyłącznie pracownicy – zgromadzono tam książki starsze, albo takie, które są rzadko wypożyczane.

Poziom 0, czyli parter: widok na książki z działów 7-Sztuka,Rozrywki, Sport i 8 – Językoznawstwo, Nauka o literaturze, Literatura piękna.

Z książek z czerwonymi kropkami na grzbietach można korzystać tylko na miejscu.


Na końcu regałów znajdują się pomarańczowe pudełka – miejsca na odłożenie książki wziętej wcześniej z regałów. Ich ponownym umieszczeniem w odpowiednim dziale zajmują się bibliotekarze. Tylko oni wiedzą, gdzie jest miejsce każdego woluminu 🙂


Poziom 1.

Czytelnia na poziomie 1.

Cudnie. Szarości, przestrzenie i wygodne miejsca do siedzenia.
Na poziomie 0 znajduje się tradycyjna wypożyczalnia, gdzie można odebrać książki zamówione z magazynów przez katalog online, a pozostałe, do których mamy swobodny dostęp, wrzucamy na swoje konto za pomocą samowypożyczalni (self-check) – urządzenia, do którego wkładamy kartę biblioteczną, a potem kładziemy na nim książkę. I już.

Wypożyczalnia tradycyjna, którą obsługują bibliotekarze.

A to już wypożyczalnia bezzałogowa – self-check 🙂
W nowoczesnej bibliotece należy być przygotowanym na najbardziej przyjazne dla człowieka udogodnienia i praktycznie nic nie powinno nas zadziwić. A jednak, kiedy zobaczyłam tę studentkę przy urządzeniu Bookeye, która skanowała na swoje potrzeby niezbędne fragmenty książek, a potem po prostu zapisywała to na pendrive’ie, zapłakałam w duszy nad sobą, moimi koleżankami i kolegami z roku. My siedzieliśmy w czytelni Wydziału Filologicznego nad tekstami dostępnymi tylko na miejscu i robiliśmy z czytanego tekstu dokładne notatki. CAŁYMI GODZINAMI. (Bo w końcu ileż można kserować?)

W bibliotece brakuje jednej rzeczy.
Tak jak do dyspozycji czytelników są kabiny do pracy indywidualnej i wrzutnia całodobowa do zwrotów książek, tak powinny być również dostępne 24 godziny na dobę boksy dla maniaków czytelniczych i miłośników tego miejsca. Dla tych, którzy po przyjściu do CINiBA dostali fioła na jej punkcie, jeszcze większego na punkcie łatwości i dostępności tego, co dotychczas tak dostępne nie było, a jedynym ich marzeniem jest teraz przebywać tam dzień i noc, i czytać, czytać, czytać, a w krótkich chwilach pomiędzy – przysypiać na wygodnej sofie ;-). (Oprócz sofy w takim boksie powinien znajdować się oczywiście jeszcze ekspres do kawy!)

Wrzutnia do zwrotu książek o każdej porze dnia i nocy.

Ktoś powiedział, że w nocy biblioteka wygląda, jak książki ustawione na półkach. Wszystko się zgadza.
W CINiBA jest też oczywiście sala seminaryjna, konferencyjna czy dydaktyczna. Na pewno będzie odbywało się tam wiele ciekawych spotkań, czego nie mogę się już doczekać.
Zastanawiam się, jak studenci będą nazywać to miejsce. Centrum Informacji Naukowej i Biblioteka Akademicka, czyli CINiBA, czego oczywiście nikt nie będzie wymawiał w pełnej wersji, zostanie pewnie już niedługo zastąpione jakimś krótkim Cin, albo Cinka. A może (czytając od tyłu): Baci – co byłoby miłe, bo po włosku znaczy to „całuski”.
Studenci Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego (BUŁ) nazywają swoją bibliotekę Bułą ;-), a ci z Warszawy – Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego – po prostu Buwem. Tu nazwa jest bardziej skomplikowana, bo trzeba pamiętać, że to nie biblioteka jednej uczeni, a dwóch: Uniwersytetu Śląskiego i Ekonomicznego z Katowic.
Zwał jak zwał, nieważne, najistotniejsze, że jest tam cudnie, o czym możecie przekonać się sami, bo to biblioteka bardzo OTWARTA na nowych użytkowników!
CINiBA w liczbach:
- 54 km półek z książkami.
- Obecnie jest tam 800 tysięcy woluminów (z tego 340 tysięcy w strefie wolnego dostępu).
- Miejsca wystarczy jeszcze na milion książek…
- W budynku może przebywać jednocześnie 1000 osób.
Dziękuję za pozwolenie na zrobienie zdjęć rzecznik CINiBA, Pani Jadwidze Witek.
Read Full Post »