To bardzo miła historyjka o tym, jak się coś udaje, kiedy człowiek się zaweźmie:
Pod koniec poprzedniego roku szkolnego przyszedł do mnie uczeń z pytaniem, czy mam w bibliotece książkę „Gdzie się podziało moje dzieciństwo”. Nie miałam. Uczeń zapytał, czy mogłabym ją w takim razie kupić, bo bardzo chciałby przeczytać. Podobno był w bibliotece miejskiej, a nawet w księgarni, ale tam też książki nie było. Akurat dysponowałam drobną gotówką, zapisałam więc tytuł i rozpoczęłam polowanie na zamówiony egzemplarz. Polowanie okazało się nieudane, bo książka była rzeczywiście niedostępna – w księgarniach brak, w hurtowniach nakład wyczerpany, na allegro – nic. W antykwariacie też nie było. Uczniowi powiedziałam, że nie dałam rady zrealizować jego zamówienia…
Wczoraj w bibliotece zjawił się ten sam uczeń i pierwsze, o co zapytał, to czy nie udało mi się przypadkiem kupić tej książki przez wakacje, bo on bardzo, ale to bardzo chciałby ją przeczytać…
On wyszedł, a ja pomyślałam: Młodzież mi tu chce czytać i prosi o książkę, a ja nie potrafię jej zdobyć? A właśnie, że zdobędę! Spod ziemi, a dostanę! Ta długofalowa determinacja mnie urzekła, przyznaję… Sprawdziłam więc ponownie księgarnie internetowe i allegro – bez powodzenia. A potem weszłam na stronę wydawcy, znalazłam numer telefonu i zadzwoniłam. Wyjaśniłam pani skąd dzwonię i po co, ale usłyszałam tą samą, co wszędzie, odpowiedź: „nie mamy, nakład wyczerpany”. Wspomniałam więc o uczniu, który bardzo by chciał książkę przeczytać i o tym, jak ja w związku z tym jeszcze bardziej chciałabym zdobyć dla niego ten tytuł.
W słuchawce zaległa cisza, pani powiedziała: „proszę poczekać”, więc czekam cierpliwie i nie ukrywam: z nadzieją, a oczyma wyobraźni widzę, jak pani podchodzi gdzieś do półek i wydobywa spod stosu dokumentów, papierów, zapasowych i redaktorskich egzemplarzy innych wydawnictw właśnie to – jedyne i upragnione…
„Halo” – mówi pani i zawiesza głos – „mam tu jeden egzemplarz! Ostatni, ale jest trochę… sfatygowany.” Ależ to nic nie szkodzi – mówię ja, przyzwyczajona do przyjmowania egzemplarzy w każdym stanie. „W takim razie proszę podać adres, wyślemy”. Podaję adres (w myślach fikając koziołki z radości). Pytam jeszcze o cenę, pani się śmieje i mówi: „To egzemplarz bezcenny!”
Nie uwierzycie, ale już dziś przesyłka leżała na moim biurku!
Bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu „Charaktery” z Kielc za darowiznę!!!
ech i ach…
ma się tą siłę przebicia i szczęście :))
To się nazywa fuks 🙂
No nieźle 😀 Jeśli była aż tak ciężka do zdobycia, to chyba przyjdę i ją wypożyczę 😀 (nie zapominając o przyniesieniu makulatury 🙂 )
Będziesz musiała trochę poczekać, książka poszła już w świat 🙂