Pisząc o pamiątkach z wakacji wspomniałam o książce, którą kupiłam w pewnym belgijskim antykwariacie. Oto historia z nią związana:
W sierpniu byłam przez chwilę – jak miło, że jeszcze za życia! – w raju. Był to raj specyficzny, bo przeznaczony dla bibliofilów, a znajduje się w miejscowości o nazwie Redu.
Co czyni to miejsce szczególnym? A to, że stoi tam zaledwie kilkadziesiąt domów i w prawie każdym z nich mieści się… antykwariat! Bo Redu to miasteczko książek.
Udało mi się tam trafić akurat podczas nocy książek, więc mimo późnej pory wszystko było otwarte i zapraszało do poddania się książkowemu szaleństwu.
Spędziłam w Redu jakieś 3 godziny, ale miałam wrażenie, że wizyta trwała zaledwie kwadrans. Odwiedziłam prawie wszystkie antykwariaty. Jedne były zadbane, ładnie urządzone, inne miały regały z odzysku i okna zasnute pajęczyną, kolejne zaś stosy kartonów stojące ciasno przy sobie; w niektórych pachniało nowością lub smakowitymi potrawami (bo wśród książek urządzono restaurację), a w innych unosił się przytłaczający zapach piwnicznej stęchlizny. Ale wszędzie było uroczo i niepowtarzalnie, a ja łaziłam tam jak w transie i z otwartą w zachwycie gębą.
Moja radość była jednak niepełna, bo sprzedawane książki były w 99 % po francusku i niderlandzku, a więc w językach, którymi nie władam (jeszcze nie – ale to tylko kwestia czasu :-)). Gdyby takie miasteczko było w Polsce albo we Włoszech byłabym stracona i po wielogodzinnym myszkowaniu padłabym pewnie z wycieńczenia i nadmiaru emocji pod jakimś regałem. A tak poświęciłam tylko kilka godzin na przebywanie w otoczeniu książek, z których kart rozumiałam jedynie spójniki i podstawowe rzeczowniki! W jednym z antykwariatów natknęłam się na małą kolekcję książek włoskich i tylko dlatego wyjechałam z belgijskiego village du livre z małym zakupem.
Gdyby nie zdjęcia, sądziłabym, że to wszystko mi się tylko śniło, bo wizyta w Redu była zupełnie niewiarygodna i odjazdowa. Książkowy kosmos.
Zobaczcie zresztą sami:

Ten widok mnie rozczulił, bo całe życie borykam się z kartonami książek i notorycznym brakiem miejsca na nie 🙂
Tutaj znajduje się strona miasteczka książek – Redu.
[…] jak pisałam Wam o wizycie w miasteczku książek – Redu, gdzie w każdym niemal domu właściciele prowadzą księgarnię lub antykwariat? Szczególnie […]
[…] lata temu opisywałam tutaj wizytę w Redu, belgijskim miasteczku książek. Podobnie jak i ono Montereggio też należy do […]
[…] starych zdjęć. Na takie same trafiałam w antykwariatach belgijskiego miasteczka książek – Redu. Też wzbudzały we mnie ciekawość pomieszaną z […]